trudy pierwszego dnia i surówka w marchewki

Udostępnij ten wpis:
lubię, kiedy coś się dzieje.
kiedy dzieje się dużo.
zawsze myślałam, że jest wręcz odwrotnie.
widzę to jednak dopiero teraz.
kiedy nic się nie dzieje.

to znaczy, obiektywnie dzieje się całkiem sporo.
mała co jakiś czas daje nam popalić nocami, kiedy idzie jej jakiś ząb.
jest taka wrażliwa i wszystko przeżywa (po mamie?).
widzę to na każdym kroku.
no i lubi sobie tak przyjść do mnie i przytulać się.
poza tym uczę prywatnie.
popołudniami, bo ktoś musi być z Bulinką.
dbam o dom.
sprzątam.
gotuję.
piekę.

dość, by powiedzieć, że się nie nudzę.

nigdy nie sądziłam, że powiem, jak bardzo brakuje mi nauki.
studia były stresujące.
ale brakuje mi tego dreszczyku emocji. tego, by siedzieć i się uczyć. samego tego procesu.
żeby tak rozłożyć sie z książkami na pół dnia na podłodze.
zapomnieć o podwieczorku, sączyć kawę, albo pogryzać marchewkę.

ale z Mysią mogę zapomnieć o takiej nauce. jak się uprę, mogę się pouczyć, kiedy śpi. ale jestem padnięta.
wieczorem - to samo.
to dziewczę musi mieć organizację: bawimy się klockami, czytami książeczkę, coś zjemy, koniecznie spacer jeśli nie pierze żabami, zabawa zabawkami, zabawa w kuchnię prz blacie kuchennym, kiedy robię obiad...
usiąść do laptopa? do książek?
nie ma mowy. niestety.

i w takim trybie dieta oczyszczająca już dała mi się we znaki. chyba mam mniej energii niż wcześniej. ale wierzę, że za kilka dni się unormuje a mój organizm na czele z żołądkiem się przyzwyczai.

II śniadanie 2 dnia diety oczyszczającej:

surówka z marchewki z suszonymi śliwkami


surówka z marchewki (I)

s k ł a d n i k i:

- 1 duża marchew
- 1/4 niedużej cebuli
- kilka suszonych śliwek
- pestki z dyni do posypania
- sok z połowy cytryny
- opcjonalnie płaska łyżeczka jogurtu naturalnego*

w y k o n a n i e:

1. marchew ścieramy na tarce na najmniejszych oczkach.
2. bardzo drobno siekamy cebulę, kroimy suszone śliwki i posypujemy podprażonymi na suchej patelni pestkami z dyni.
3. podlewamy wszystko sokiem z cytryny i ewentualnie dodajemy jogurt.

* dla tych, którzy nie są na diecie: można dodać więcej jogurtu i delikatnie posolić.

/jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o tej diecie, zapraszam tutaj/

surówka z marchewki z suszonymi śliwkami


surówka z marchewki z suszonymi śliwkami



surówka z marchewki (II)

s k ł a d n i k i:

- 1 duża marchew
- pół jabłka
- pół łyżeczki chrzanu
- sok z połowy cytryny
- jogurt naturalny

w y k o n a n i e:

1. marchew ścieramy na najmniejszych oczkach.
2. jabłko ścieramy na dużych oczkach.
3. łączymy wszystkie składniki (na tej diecie jogurtu dodajemy symbolicznie).

podpis

zakwaszenie organizmu. dieta oczyszczająca

Udostępnij ten wpis:


moja historia, czyli jak zakwasiło mi organizm


 

[caption id="attachment_1043" align="aligncenter" width="736"]znalezione w internetach znalezione w internetach[/caption]

/ten wpis jest wynikiem moich poszukiwań odpowiedzi na pytanie: dlaczego czuję się wiecznie zmęczona, zestresowana, mimo że dobrze się odżywiam, jem regularnie, ruszam się i jestem szczęśliwa... Nie jestem ani lekarzem, ani farmaceutą; żadnym ekspertem czy dietetykiem, a artykuł nie jest wynikiem wieloletnich badań naukowych. To moje podsumowanie poszukiwań. Może komuś się przyda./


stagnacja mnie dobija.
dni zlewają się w jedną szaro-białą plamę,
a ja staję się więźniem we własnym domu.

ta sytuacja jeszcze bardziej pogarsza moje samopoczucie.

wieczne zmęczenie. nawet po przebudzeniu.
duże ilości kawy i herbaty.
życie studenckie, mimo że zakończone, zostawiło ślad: stres, kofeina, brak snu.
dużo nabiału (ale jak można spędzić dzień bez jogurtu, maślanki czy twarożku?!).
i zakwaszenie organizmu gotowe.
tak, wspominałam o tym.

postanowiłam coś z tym zrobić.
na razie jestem na kofeinowym odwyku.
pierwsze dni: to był jakiś dramat. teraz jest lepiej.

od jutra po tygodniowym przygotowywaniu się, przechodzę na oczyszczającą dietę.
i niezachwianie wierzę, że moje problemy się skończą.

 

zakwaszenie: co to znaczy i dlaczego mam się przejmować?


 

optymalne warunki do życia naszego organizmu to utrzymanie stabilizacji kwasowo-zasadowej. chodzi o utrzymanie prawidłowego pH krwi, które jest lekko zasadowe. kiedy spożywamy różne produkty - zakwaszające i alkalizujące - nasz organizm dąży do tego, by przywrócić równowagę. robi to poprzez zwiększone wydalanie CO2 podczas oddychania czy zamianę mocznika na amoniak, który zabiera podczas wydalania część kwasów. ale ogromnych ilości kwasów, które się kumulują w organizmie nie jest w stanie wydalić. a niestety polska dieta sprzyja zakwaszeniu. co więcej: stres powoduje, że źle trawimy produkty i kwasów w organizmie zostaje więcej niż powinno. nasze ciało dobijamy fatalną dietą.

możemy problem zbagatelizować. sam się jednak nie rozwiąże. więcej: może doprowadzić do poważnych schorzeń, takich jak reumatyzmu, zapalenia spojówek, wszelkiego rodzaju grzybic, kamicy żółciowej, astmy, miażdżycy, zapalenia stawów, rwy kulszowej, choroby wrzodowej czy nawet nowotworów. choroby tylko nasilają zakwaszenie, więc kółko się zamyka.

 

czy mam zakwaszony organizm? test.


 

skąd mam wiedzieć, że to ja mam zakwaszony organizm? oto kilka podpowiedzi:
- czujesz się zmęczona/y? nawet po przebudzeniu? w ciągu dnia masz mało energii?
- wahania nastroju?
- żyjesz w dużym stresie?
- boli cię kręgosłup?
- problemy z pęcherzykiem żółciowym?
- często chorujesz na przeziębienie, grypę?
- twoja skóra jest przesuszona? włosy mają skłonność do wypadania (bez względu na porę roku)?
- jak miewa się Twoja cera? czy jest szara, daleka od doskonałości, pojawiają się wypryski?
- koncentracja szwankuje (gorzej ci się zapamiętuje)?
- nie możesz zapanować i ustabilizować wagi (zachwiania, szybkie tycie i trudności z chudnięciem)?
- uwikłałaś/eś się w używki? papierosy, alkohol czy jakieś leki..?

- jak wygląda Twój jadłospis?

  • jesz dużo mięsa, serów (tłustych), fast foodów, słodyczy, chipsów i słonych zakąsek (zapychaczy: paluszki, krakersy, herbatniki...), sporo solisz?

  • pijesz dużo kawy, herbaty, coli, napojów gazowanych a mało wody?

  • używasz rafinowanych olejów, dużo jesz smażonego jedzenia?

  • a może omijasz w/w produkty, ale w Twojej diecie dużo tych z oczyszczonej mąki (makarony, ryż, pieczywo, płatki)?

  • niestety produkty z pełnego ziarna też zakwaszają (nie tak bardzo jak te z białej mąki, ale jednak!). dodatkowo w podobnym, średnim stopniu, zakwaszają jaja, ryby, orzeszki ziemne, ziemniaki bez skórki, soja czy groch...


jeśli na wiele z tych pytań odpowiedziałaś/eś twierdząco, to już wiesz, dlaczego tak fatalnie się czujesz...

 

dieta oczyszczająca (odkwaszająca) - co mamy do wyboru


 

to nie tak, że jest jeden schemat - ciach! - i człowiek przecierpi 5 dni o samych cytrynach i może wrócić do dawnych nawyków.
ważne jest też przygotowanie się do tej kuracji. nie jest ona łatwa, więc najlepiej wykonać ją w trakcie urlopu.

tydzień poprzedzający rozpoczęcie diety powinien być szczególnym przygotowaniem:
- nie pijemy napojów kofeinowych, pijemy dużo (2 l minimum) wody, herbaty zielonej i innych ziołowych naparów (nie pijemy czarnej herbaty czy owocowych tworzonych na bazie czarnej).
- nie jemy śmieciowego jedzenia (fast foody, napoje słodkie, gazowane)
- nie spożywamy produków zawierających cukier czy mąkę oczyszczoną.
- jemy zdrowo.

sama kuracja może przyjąć różne formy. a propozycji jest naprawdę sporo.
można sobie zafundować ekspresowe oczyszczanie:
- dieta oparta na sokach. 14 dni. pijemy soki albo jednego rodzaju, albo mieszane. rozcieńczone, bądź nie.
- dieta owocowo-warzywna. 3 dni. jemy warzywa i owoce surowe, ugotowane na parze lub duszone w małej ilości wody. ewentualnie zupy. pijemy też soki.
- diety mono. czy to jabłkowe czy grejpfrutowe lub cytrynowe. pijemy soki i owoce. plus woda i herbatki ziołowe.
- dieta koktajlowa. 14 dni. jemy lekkostrawnie: warzywa, owoce, trochę mięsa i produkty zbożowe z pełnego ziarna. i do tego koktajle z kefiru i owoców (mogą być też mrożonki).
- dieta śliwkowa. 10 dni. 10 suszonych śliwek zalewamy wrzątkiem i zostawiamy na noc. rano, na czczo wypijamy sok i jemy śliwki. znów zalewamy 10 śliwek wrzątkiem i odstawiamy, by były gotowe na wieczór, przed snem. jemy lekkostrawnie - j.w.
- dieta zbożowa. 12 dni. jemy tylko gotowane ziarna pszenicy lub dzikiego ryżu. pijemy herbaty ziołowe. ewentualnie można dodawać kiełki lub natkę.

ale najlepsza - jak mi się wydaje - trwa 14 dni. i to jest maksymalny czas, jaki można zastosować.  jeśli stosujemy rygorystyczną dietę, trzeba ją skrócić. pamiętajmy, że to nie ma być nasz przyszły styl życia. to przejściowy stan, oczyszczenie, by później wprowadzić zmiany: zasady z tygodnia, który nas do tej diety przygotowywał. a to oznacza zdrowe odżywianie.

nie zapominajmy o codziennej dawce ruchu (jeśli zaczynamy dietę, nie forsujmy ciała ćwiczeniami czy intensywnym sportem! - zostańmy przy spacerach).

moja dieta dodatkowo oczyszcza z toksyn. no cóż, trudno w dzisiejszych czasach uchronić od nich organizm.

 

moja dieta oczyszczająca - zasady


 

podstawowe zasady:
- 1 szklanka wody godzinę przed i po posiłku.
- zielona herbata
- napary ziołowe (koper włoski, brzoza, bratek, mniszek lekarski)
- warzywa i owoce minimalna ilość nabiały i produktów zbożowych, soki owocowe i zupy warzywne.
- jadłospis zmienia się co dwa dni.
- codziennie jemy 5 posiłków dziennie: śniadania, II śniadania, obiad, podwieczorek i kolację.

jeśli ktoś chce ze mną rozpocząć kurację - serdecznie zapraszam - będziemy się wspierać w trudnych momentach.

 

jadłospis na 1-2 dnień diety oczyszczającej


 

śniadanie: 1 szklanka soku ze świeżo wyciskanych pomarańczy (lub kupiony sok bez dodatku cukru czy substancji słodzących);
II śniadanie: surówka z marchewki z pestkami dyni i sokiem z cytryny;
obiad: zupa-krem z zielonego groszku (!ale bez śmietany)
podwieczorek: pieczone jabłko;
kolacja: sałatka z selera naciowego. zielona herbata.

 

 

czas... start!


 

ps. tak będę się czuła po zakończonej kuracji... : )

[caption id="attachment_1042" align="aligncenter" width="382"]znalezione w internetach znalezione w internetach[/caption]

 

 

biało, biało, biało wszędzie. ragout z indyka.

Udostępnij ten wpis:
patrzę na krajobraz za oknem.
biało, biało, biało wszędzie.
jak w tej świątecznej piosence:

"całą noc padał śnieg cichy, cichy, cichuteńki.
przyszedł świt, a tu świat cały biały, bielusieńki,
jakby kto świata skroń gładził chłodem białej ręki
i powiedział szeptem doń: nic się nie bój mój maleńki."

białe czapki na gałęziach drzew.
śnieg wciąż pada.
wciągam na nogi skarpeto-buty, owijam szczelnie w wełniany kardigan i wchodzę do kuchni.

dziś będzie rozgrzewające ragout z indyka.

ragout z indyka


ragout z indyka

s k ł a d n i k i:

- 500 g piersi z indyka
- 40 g mąki pszennej
- 40 ml oleju
- 1/2 cytryny
- 20 g imbiru
- 1 gałązka rozmarynu
- 2 świeże pomidory
- 1/2 papryczki pepperoni
- 1 duża marchewka
- 2 mała cebula
- 2 ząbki czosnku
- 30 g rodzynek sułtańskich
- sól i pieprz

w y k o n a n i e:

1. pierś z indyka oczyścić, umyć i osuszyć, po czym pokroić na 2 cm kawałki.
2. cebulę i czosnek pokroić w kostkę a imbir w cieniutkie paseczki.
3. mięso obtoczyć w mące i podsmażyć na oleju w średniej wielkości garnku. dodać cebulę, czosnek i imbir. poddusić 3-4 min.
4. dodać w całości umytą i oczyszczoną (bez nasion) papryczkę a także obraną i pokrojoną w plasterki marchewkę.
5. pomidora pokroić na ćwiartki, a potem na kawałki podobnej wielkości, co pierś i dodać do garnka.
6. dodać 2 listki cytryny i gałązkę rozmarynu i podsmażyć przez chwilę (aż wyczuwalna stanie się cytryna i rozmaryn).
7. zalać 1 l wody i dusić przez ok 40 min na niewielkim ogniu aż mięso będzie miękkie. po 10 minutach wyjąć cytrynę i rozmaryn.
8. podawać mocno ciepłe albo na ryżu, albo w miseczce jak inne dania jednogarnkowe.

ragout z indyka


ragout z indyka


ragout z indyka


podpis

 

 

 

szarość nad szarościami i litewskie kibiny

Udostępnij ten wpis:
zmęczenie zaczyna przybierać formę niekończących się codziennych katuszy.
sen nie przynosi ukojenia.
jak gdybym we śnie pokonywała wyczerpujce kilometry mojego umysłu.
i nic mi się nie śni.

budzi mnie szary poranek.
za oknem fotogeniczne mgły unoszące się nad smutnymi drzewami.
czarnobiały krajobraz.
nawet choinka wygląda blado.

tak, uparłam się, że będzie z nami do drugiego lutego.
jej wizyta zawsze taka krótka.
za krótka.

czasem zanucę kolędę. póki można.
ale i ona brzmi jakoś szaro.

zakwasiłam ciało stresem, nabiałem, kawą i herbatą. teraz pora się z tego uwolnić. na dobre. wchodzę w dietę oczyszczającą.
zrezygnowałam z kawy.
właśnie przechodzę krezys: nawet czerń mi jakoś zszarzała.
gorzej być już chyba nie może.

dlatego upiekłam kibiny. lepienie jest czasochłonne, a to pozwala się wyciszyć i uspokoić. i może o to chodzi.

przepis zmodyfikowałam i użyłam piersi z indyka zamiast wołowiny.
nie wiem, czy to duże przestępstwo.
ważne jednak, że smakuje obłędnie i jest niesamowicie delikatne.

już teraz wiem, że idealnie sprawdzą się też w wersji "kapusta z grzybami", jak w pierogach tradycyjnych.

kibiny

kibiny  (przepis litewski)
/idealne do barszczu czy po prostu ciepłej, warzywnej zupy krem. smaczne także jako samodzielna przekąska/

przepis lekko przez mnie zmodyfikowany pochodzi stąd.

s k ł a d n i k i (30 sztuk):

ciasto:
- 1/2 kg mąki
- 250 g masła
- 2 jajka
- 200 g śmietany (kwaśnej 12 lub 18%)
- 25 g świeżych drożdży
- 100 g ciepłego (ale nie gorącego) mleka
- 1/2 łyżeczki cukru
- 1 łyżeczka soli
- 1 żółtko do posmarowania uformowanych kibinów

farsz:
- 300 g surowej piersi z indyka/ kurczaka
- 100 g słodkiej kapusty
- 1 cebula
- pieprz i sól
- trochę wody

w y k o n a n i e:

1. mąkę wymieszać ze solą, dodać masło i rozgnieść razem.
2. w misce połączyć jajka ze śmietaną i wlać masę do mąki z masłem.
3. dodać rozczyn ze świeżych drożdży (drożdże rozpuścić w ciepłym mleku z dodatkiem cukru i łyżką mąki). wyrobić ciasto.
4. pozostawić je w ciepłym miejscu pod przykryciem dla podwojenia objętości. po tym czasie znów zagnieść ciasto.

5 przygotowujemy farsz:

- pierś pokroić w drobną kosteczkę. posiekać kapustę i cebulę drobno.
- wymieszać. doprawić solą i pieprzem.
- dodać odrobinę wody i dokładnie wymieszać.

5. ciasto podzielić na równych 30 części i rozwałkowywać każdą na placuszek o średnicy 15 cm i wycinać dużym kubkiem kółka.
6. na środek nakładać trochę farszu i składać jak pierogi, lecz stawiać je zawiniętym brzeżkiem do góry.
7. kłaść na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. wykałaczką u góry robić dziurkę, by wychodziła nią para, a pierożki nie powybuchały. posmarować żółtkiem wymieszanym z odrobiną mleka lub wody.
8. piec w 200*C przez 15-20 min., aż się zarumienią.

kibiny


kibiny


kibiny


kibiny


kibiny


podpis

placuszki ze szpinakiem i ricottą i wspomnienia lata.

Udostępnij ten wpis:
zachłysnęłam się słonecznym krajobrazem za oknem.
promienie światła, które prześlizgują się między gołymi gałęziami drzew w sadzie.
rozpromieniłam się na widok dwóch śmiejących się stokrotek.

myśli pognały same w stronę lata.
i wtedy przywołałam w myślach rozmowę z R. na temat wakacji...

ja (w ósmym miesiącu ciąży) : nie wiem, czy opłaca się nam daleko jechać samochodem. z auta wyniesiesz mnie nogami do przodu.
eR.: to może na kilka dni pod namiot?
ja: o ile weźmiemy ze sobą łazienkę.

po kilkunastu minutach...

eR. (odkrywczo) : wiem! po prostu pojedziemy do najbliższego Sheratonu do Krakowa na weekend. pochodzimy w białych szlafrokach i ucieszymy się pełnym barkiem. to znaczy: ja się ucieszę.
ja: biały szlafrok mnie przekonał.

do Sheratonu nie pojechaliśmy.
a dziś po prostu zapragnęłam zielonego drugiego śniadania.
lekkiego, ale na ciepło.

placuszki ze szpinakiem i ricottą


delikatne placuszki ze szpinakiem i ricottą

s k ł a d n i k i:

- 100 g sera ricotty
- 100 g szpinaku po obgotowaniu (lub mrożonego)
- 2 łyżki mąki z pełnego przemiały
- 1 duże jajko
- 1 ząbek czosnku
- gałka muszkatołowa, pieprz i sól

w y k o n a n i e:

1. w misce łączymy ser, szpinak, jajko, czosnek i przyprawy (spróbować, czy nie potrzeba bardziej doprawić).
2. oddzielić białko od żółtka. białko ubić na sztywno. żółtko dodać do masy. zmiksować (ze względu na liście).
3. w masę delikatnie wmieszać łyżkę białka i po łyżce dodawać do masy.
4. smażyć niewielkiej ilości oleju nieduże placuszki.
5. podawać na ciepło.

placuszki ze szpinakiem i ricottą


placuszki ze szpinakiem i ricottą


placuszki ze szpinakiem i ricottą


placuszki ze szpinakiem i ricottą


podpis

instynktownie

Udostępnij ten wpis:
kiedy instynktownie rejestrowałam się jako uczestnika konkursu Blog Roku 2014 nie myślałam w ogóle, czy mam jakieś szanse.
a potem przyszła refleksja: tyle profesjonalnych blogów wokół. tyle z nowatorskim podejściem do kuchni, do fotografii.
a gdzieś tam ja. na burym końcu.
jedno wielkie westchienie z politowania.

już się miałam wymiśkować, a jednak mały głosik z tyłu głowy szepnął, że może jednak warto spróbować.

oczywiście, że nie mam wybitnej grafiki (czy można prościej?), przyzwoity aparat, podstawowy zestaw naczyń, garść pomysłów, które jednak wciąż staram się weryfikować z tym, co na ten temat mówią profesjonaliści i mam wygrać?

myślę, że oprócz tego, co się podoba jury, co lubią czytelnicy, co jest wybitne, idealne i profesjonalne ważna jest osobowość, zapał i determinacja w dążeniu do bycia coraz to lepszym w tym, co się kocha robić. czyli w tym wypadku: gotowaniu i pieczeniu.

nie mam poczucia wyższości. ale wiem, ile ten blog dla mnie znaczy i jak bardzo - wbrew pozorom - jest osobisty.

dlatego właśnie mój blog walka w kuchni bierze udział w konkursie Blog Roku 2014 w kategorii Kulinarne.

nadejdzie czas, że i Wy będziecie proszeni o głosowanie. wtedy także się przypomnę :)

walka w kuchni - Kulinarne - Kategorie - Blog Roku 2014

zupa czosnkowa. smaczny przepis na odporność

Udostępnij ten wpis:
za oknem pogoda zmienia się na naszych oczach.
dopiero co śnieg skrzył się w słońcu, a już oglądamy ten smutny krajobraz w deszczu.
smutna jest też twarzyczka małej Bulinki.
śpik do kolan i smutne oczy.
ze spaceru nici.

apetytu brak. nie mam go ja ani mała Mysia.
wiru żołądkowy, nieprzespane noce i zawieszony wzrok. gdzieś w przestrzeń.
między bezmyślnym przerwacaniem stron książeczek a równie bezmyślnym wrzucaniem klocków do koszyka-sortera czekamy aż tata wróc z pracy.

czy ta zupa przywraca apetytu. nie wiem. ale z pewnością jest idealna, kiedy chcemy podreperować naszą odporność.

zupa czosnkowa


czosnkowa zupa krem

s k ł a d n i k i:

- ok. 10 ząbków czosnku
- 1 cebula
- 1/2 l bulionu (najlepiej zrobić w większej ilości i zamrozić porcjami - wówczas zupa jest błyskawiczna w przygotowaniu)
- pół szklanki śmietany 30 %
- sól i pieprz
+ masło do podsmażenia

- do podania: grzanki lub/i czarnuszka

w y k o n a n i e:

- cebulę obrać i posiekać w piórka.
- czosnek obrać i pozbawić zielonego środka. z grubsza pokroić.
- warzywa zeszklić na maśle, od razu dodając szczyptę soli (zostawić jeden ząbek czosnku).
- kiedy cebula z czosnkiem się zeszkli zalać je bulionem. zagotować.
- zmniejszyć gaz i dodać śmietankę. na małym ogniu gotować ok. 10 min. w tym momencie dodajemy odłożony wcześniej ząbek czosnku posiekany (dzięki temu zabiegowi smak czosnku będzie wyrazisty; nie będzie też takich strat właściwości wspierających odporność)

- zmiksować blenderem i doprawić do smaku.

- podawać z grzankami (ugrillowane na patelni bez tłuszczu) lub z ziarnami czarnuszki.

 

zupa czosnkowa

zupa czosnkowa


zupa czosnkowa


zupa czosnkowa


podpis

ciężki mróz, lekki obiad - skromna sałatka cesarska

Udostępnij ten wpis:
mróz trzyma, jak trzymał.
potrzeba nam takiej zimy szczypiącej w nos.
takiej, która wymusi wieczorem gorące kakao i wpędzi pod koc z książką.

tylko mała Mysia-Gęsia wywraca oczami (jakbyście widzieli, jak ona potrafi nimi wywracać!).
przecież ona chce pójść na spacer.
nawet jeśli jest chora i zakatarzona.

czyli dzień pod znakiem wspólnego marudzenia i wymyślania sobie zajęć.
nie muszę dodawać, że wymyślenie zajęcia dla roczniaka nie jest takie proste: od razu się nudzi i rzuca spojrzenie "a teraz mnie zaskocz".

***

dziś więc będzie lekki i błyskawiczny wręcz obiad.
zainspirował mnie Jamie Oliver. wręcz jest to bardzo uszczuplona wersja jego sałatki cesarskiej.
niestety - skoro utknęłam w domu, w sałatce będzie to, co jest na miejscu.

wydaje się, że jest skromnie, ale w smaku jest obłędna.

sałatka cesarska jamiego olivera


sałatka cesarska

s k ł a d n i k i (na 4 porcje):

- 4 duże liście sałaty lodowej
- 6 niewielkich kromek jasnego pieczywa
- 2 piersi z kurczaka
- łyżeczka wędzonej papryki w proszki
- 2 łyżki kaszki kukurydzianej
- ząbek czosnku
- sól, pieprz
- 4 łyżki jogurtu naturalnego (gęstego)
- kilka listków świeżej bazylii (plus szczypta suszonej)
- 1 łyżeczka octu winnego
- 1 łyżeczka sosu sojowego
- szczypta cukru
- duża szczypta pieprzu
- odrobina sosu rybnego

w y k o n a n i e:

- piersi z kurczaka ułożyć na pomiędzy dwoma arkuszami papieru śniadaniowego. delikatnie rozbić (można pięścią).
- zdjąć wierzni arkusz i przyprawić papryką, solą, pieprzem i posypać kaszką. docisnąć.
- smażyć po 3-4 min. z każdej strony. odstawić na 5 min przed pokrojeniem.
- w czasie smażenia kurczaka kromki chleba ugrillować na patelni grilowej. Kiedy odcisną się po obu stronach paski - grzanki są gotowe.
- sos: połączyć jogurt, drobno posiekane listki bazylii, bazylię suszoną, sos rybny, sojowy, ocet winny, cukier i pieprz (ewentualnie sól).
- po powierzchni grzanek przejechać przepołowionym na pół ząbkiem czosnku tak, by wetrzeć w chleb jego smak. kromki przekroić na mniejsze kawałki.
- piersi porkoić na plastry.
- sałatę porwać i ułożyć na talerzach, pokropić sosem, położyć naprzemiennie grzanki i plastry kurczaka, które także pokropić sosem. nie mieszać.

sałatka cesarska jamiego olivera



podpis

z przytupem w Nowy Rok. domowy kisiel zimowy

Udostępnij ten wpis:
przyszła zima. taka ze śniegiem, mrozem, zawieją i zamiecią.
taką, że znów cieszą mnie korzenne zapachy, cynamonowa kawa i imbirowa herbata. a wieczory znów pod znakiem grzanego wina z mandarynką.

moja propozycja: domowy kisiel.
zimowy: jabłkowo-śliwkowy, o lekko korzennym aromacie i z nutką imbiru.

kisiel świąteczny


noworoczny start.

nie ma to jak wejść w Nory Rok z przytupem.
odsmoczkowanie dziecka zawsze jest trudne.
nawet jak mówią, że czeka cię cię czas, który wyjątkowo wystawia na próbę oboje rodziców.
nawet jeśli nastawiasz całą swoją psychikę na te męki.
twoje dziecko i tak cię zaskoczy.
i da popalić.

a kiedy już myślisz, że wychodzicie na prostą - dziecko ci natychmiast przypomni, jaką "krzywdę" mu wyrządzasz.

czyli nie spałam więcej niż 3 h od jakiś czterech dni.
ale nie poddam się. przecież ta mała Spryciula od razu zorientuje się, że wystarczy całonocne wycie i mama się złamie. takiego!

mimo niewyspania, cała jestem w bojowym nastroju.
i zamierzam wytrwać w swoich noworocznych postanowieniach (kolejność losowa):

- koniecznie zrzucić co-nie-co (takie postanowienia wpisuję na listę z automatu),
- odsmoczkować małą Mysię-Gęsię (żeby nie zapeszyć, idziemy w dobrą stronę),
- zdać egzamin CAE. w końcu. przymierzam się i przymierzam, i nie mogę się domierzyć.
- dodawać wpisy co dwa dni. choćby nie wiem co. i wznosić się na wyżyny kulinarne, rzecz jasna.
- może powinnam stworzyć nowy cykl? myślę o jednym, ale na razie jest w fazie projektu.

a Wy macie jakieś postanowienia? może któreś pokrywają się z moimi?
nawet jeśli nie, to trzymam kciuki i tak.

nowy rok walka w kuchni


tymczasem, bardzo lekka słodka przekąska. na podwieczorek czy drugie śniadanie.

kisiel świąteczny

domowy kisiel. zimowy.

s k ł a d n i k i (na jedną porcję) :

- pół małego słoiczka Gerbera "mus z jabłek i śliwek" (może być też ten o smaku suszonych śliwek)
- niecała szklanka soku jabłkowego,
- dwie szczypty przyprawy do piernika (bez kakao)
- pół łyżeczki syropu imbirowego
- 10 g skrobi ziemniaczanej (bądź mąki kukurydzianej)
- 1 łyżka owoców suszonych w syropie (opcjonalnie), przepis znajdziecie tutaj.

w y k o n a n i e:

- dobrze wymieszać ze sobą mus i sok jabłkowy. odlać do osobnego kubeczka kilka łyżek. pozostały sok postawić w rondelku na gazie.
- do kubeczka z odlanym sokiem dodać skrobię ziemniaczaną i wymieszać, by nie było grudek.
- kiedy płyn na gazie będzie się już praktycznie gotował, dodać mieszaninę ze strobią i szybko mieszaj, aż kisiel nabierze odpowiedniej konsystencji.
- dodać owoce w syropie i przyprawy. wymieszać.
- podawać mocno ciepłe (np. z zimnym jogurtem)

UWAGA!
- płyn, w którym mieszacie skrobię musi być zimny.
- ważne są proporcje: na 250 ml (samego soku czy soku z owocami łącznie) dajemy 10 g skrobi ziemniaczanej bądź mąki kukurydzianej (nie jest żółta, a biała!)
- mieszamy szybko, nie zostawiamy na gazie, bo się błystawicznie przypali.
- kisiel będzie miał smak płynu z owocami. sami sprawdzamy, czy cukier jest nam potrzebny.

kisiel świąteczny


kisiel świąteczny


podpis

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia