zakupy bardzo po polsku, a jednak w internecie

Udostępnij ten wpis:
artykuł sponsorowany


ja: ... w internetach? no ba!
n: tak? a myślałam, że się boisz!
ja: bo tak było! ale teraz już nawet kubuję buty. i to nie boli, wyobraź sobie!
(śmiech)
n: nie, to prawda. a jedzenie?
ja: wiesz, jak jest. ta nasza wieś nie wlicza się w żaden przyzwoity cenowo okręg dostaw. płaciłabym jak za woły.
n: żałuj, bo to cholernie wygodne. bez wychodzenia z domu. bez dźwigania tobołów. bez nerwówy przy kasie. bez zgrzytania zębami, że już wszystko przebrane.
ja: ... no i niewątpliwie bez kontaktu z ludźmi.
n: ty to powinnaś się raczej wykłócić się o wolny wieczór, a nie opierać swoje życie towarzyskie na ludziach kupujących w Biedrze! zresztą - też mi kontakty, kiedy za jedyny kontakt to ty raczej musisz przeprosić, bo babce przejechałaś wózkiem po stopie.
ja: ... czasami inaczej się nie da.
n: da się.


 

zakupy w internecie


i tak od słowa do słowa przeszłyśmy do konkretów: teraz musiałam już przyznać, że siedzę uwięziona psychicznie w klatce moich własnych ograniczeń. bo nie chcę kupować jedzenia przez internet. moje poczucie własnej niezależności zostało zachwiane, a moja przyjaciółka do tego wszystkiego wmawia mi, że dla niej to brzmi jak ubezwłasnowolnienie.


czyli, co oznacza słowo "przesada".
dobrze, że się obudziłam z tego koszmarnego snu.

z ciekawości weszłam w internety i przyglądnęłam się kilka stronom. mnie zaintrygował Polski Koszyk. znacie? zaczęłam się rozglądać: ciekawa, przyjemna dla oka od strony graficznej wydaje się naprawdę profesjonalna, a jednak czytelna nawet dla laików. już nie mówię jaki to ma wpływ na odbiór - człowiek czuje się potraktowany poważnie. ładne zdjęcia, mnóstwo kategorii, a w tym produktów od groma! im więcej klikałam, tym bardziej korciło mnie zamówić coś.

patrzę na koszty dostawy - newralgiczny moment. i już widzę, że powinnam żałować, że nie mieszkam w okolicach Warszawy, bo jak się człowiek postara, to może nawet nie płacić za dostawę. ale ja, w stosunku do Warszawy jestem na końcu świata. to jak to się do mnie ma? sprawa wygląda tak: po pierwsze, wartość zakupów - gdziekolwiek bym nie mieszkała - musi wyniśsć przynajmniej 50 zł. można je zamówić albo do paczkomatu, albo za pomocą kuriera. to było do przewidzenia. jeśli do paczkomatu, to oczywiście trzeba brać pod uwagę wielkość paczki. jeśli się nie zmieści - szykuj się na dopłatę za drugą paczkę. w przypadku kuriera - liczy się waga. max 25 kg. inaczej znów - z jednej paczki otrzymamy dwie. no i oczywiście zapłacimy jak za dwie. ale jeśli będziemy się pilnować, to wychodzi to całkiem tanio: za pobraniem do paczkomatu mamy 9, 75 zł , za kuriera (inPost) pod dom zapłacimy 15,99 zł.
jakie mam wrażenie? całkiem-całkiem. niby głównie jedzenie, ale kosmetyki, chemię czy inne tak zwane artykuły higieniczne czy dla malutkich dzieci też kupisz. niby to nie Rossmann, ale nie musisz do niego specjalnie lecieć. są też różne artykuły z gatunku wyposażenie domu, czy artykuły dekoracyjne. i znów - to nie Ikea ani Castorama. ani nawet ten cały Leroy Merlin. ale jak ci czegoś brakuje, to nie musisz się pchać do żadnego z tych molochów w poszukiwaniu obieraczki do warzyw, żarówki czy nawozu do roślin. więcej: możesz nawet darować sobie wyprawę do papierniczego czy apteki: tam to wszystko też jest. i nie nachodzisz się specjalnie.

w sklepie można kupić polskie produkty, ale zagraniczne też - skoro człek od lat kupuje ten, a nie inny proszek do prania, może go kupić. i znajdzie na nim etykietę z barwami danego kraju, więc kupuje się świadomie produkt obcy. mnie osobiście zaintrygował fakt, że produkty polecane (jest taka odrębna kategoria) to najlepsze produkty wybrane przez sklep. i kropka. tej etykietki nie można kupić, co podkreśla się na stronie delikatesów.

niestety większe zakupy opłaca się robić tylko w okolicach Warszawy. jeśli więc masz to szczęście, sprawdź jak to działa. chętnie zweryfikuję moje odczucia wobec tego sklepu. na razie robi na mnie dobre wrażenie (mnogość i różnorodność artykułów spożywczych jest godna podkreślenia). nie wiem jednak, czy produkty, które trafiają do klienta są takie, jakie sam by sobie wybrał, gdyby mógł je dotknąć/ powąchać przed zakupem. nie wiem też, jak sprawnie przebiega proces od zamówienia, do samego dostarczenia pod drzwi.

jeśli ktoś korzystał/ będzie korzystać, piszcie, jakie są Wasze odczucia/ odbiór tego sklepu (artykuł zostanie wzbogacony o Wasze opinie).


polskikoszyk

sponsorem artykułu były Delikatesy Internetowe Polski Koszyk, który znajdziesz na www.polskikoszyk.pl.

Zapisz

pumpkin spice latte i korzenny wieczór

Udostępnij ten wpis:
ciepły kocyk.
ciepły grzejnik.
ciepły kubek z ciepłą, rozgrzewającą kawą...

... i nauka.
a nie, na przykład, dobra książka.

ale z drugiej strony słuszna nauka nie jest zła.
a nauka języka słuszną nauką jest.

Mania, mała instruktorka fitness (a tym, skąd to porównanie - innym razem) śpi snem umęczonego.
ząbkowanie to ciężka sprawa.

Buńka goni w futerkowym kombinezonie, który przypomina geparda.
i usypia Barbie w nowym urodzinowym tipi.

a ja odsuwam myśl o zagonieniu jej do łóżka, chociaż już po dwudziestej pierwszej.
przymykam oczy i staram się ignorować wątpliwej jakości śpiewy i krzykliwe głosy komentatorów meczu "Legia z Real".
zaciągam się zapachem mojej pumpkin spice latte, biorę duży łyk i odzyskuję motywację.

dziś przedstawiam przepis na obłędną mleczną kawę. korzenno-dyniową.

pumpkin spice latte1
pumpkin spice latte
/inspirowane przepisem Asi z Kwestii Smaku/


s k ł a d n i k i (1 porcja):

- 3 łyżki syropu korzenno-dyniowego*
- ok 50 ml espresso
- 200 ml mleka

w y k o n a n i e:

1. świeżo mieloną kawę zaparzyć bardzo gorącą (lecz nie wrzącą!) wodą. odczekać 3-4 minuty.
2. dodać syrop. wymieszać
3. wlać lekko spienione, mocno ciepłe mleko. samej piany nie powinno być dużo. posypać cynamonem.

sos korzenno dyniowy
*syrop dyniowo-korzenny (pumpkin spice)


s k ł a d n i k i:

- 1/2 szklanki wody
- 1 łyżeczka imbiru w proszku
- 1 łyżeczka mielonego cynamonu
- 1 łyżeczka tartej gałki muszkatołowej (najlepiej świeżej)
- 1 łyżka cukru z prawdziwą wanilią
- 1 łyżka masy kajmakowej rozrzedzonej kilkoma łyżkami mleka (w oryginale: 1/3 szklanki mleka skondensowanego, słodzonego)
- 1/4 szklanki purée z dyni - może być poprzez jej upieczenie w całości lub uduszenie już pokrojonuch kawałków, po czym zmiksowanie.

w y k o n a n i e:

1. w garnku wraz z wodą umieścić przyprawy i cukier. zagotować, po czym na małym już ogniu gotować ok. 5 minut. po tym czasie odstawić na kwadrans.
2. zlać odstany syrop do garnuszka przez gazę na sitku. syrop powinien być jak najbardziej klarowny.
3. do syropu dodać rozrzedzoną masę kajmakową (mleko skondensowane), dobrze wymieszać.
4. dodać purée z dyni. zmiksować dokładnie.

przechowywać w lodówce.


u mnie, jak widać syrop bardziej przypomina musztardę i ma rustykalne grudki. nie przeszkadza mu to być absolutnie obłędnie pysznym.

uwagi dla dbających o linię: to jest syrop. a syrop jest w swej naturze bardzo słodki, taki ma być. ale możesz go nie dosładzać aż tak, jeśli pijasz kawę gorzką. albo syropu dodaj do kawy mniej.

 

na babeczniku także możecie zobaczyć mój przepis. łapcie link.

 

 

 

 

 

Zapisz

Zapisz

sushi - adaptacja, czyli California Roll

Udostępnij ten wpis:

artykuł sponsorowany


 

sushi.
zawsze myślałam, że to zawsze wariacja na temat,
a ścisłe zasady obowiązują tylko przygotowania:


jakie akcesoria? jak ugotować poprawnie ryż? jak zwijać? jak kroić? w czym maczać? jak jeść?
i odwrotnie: czego nie można użyć do zrobienia sushi? jak na pewno nie gotować? czego nie wypada robić podczas jedzenia? z czym sushi nie powinno się łączyć?


tyle pytań, a takie małe krążki.


 

im więcej czytałam, tym mniej wiedziałam. i nagle okazało się, że sushi, które kiedyś wraz siostrą zrobiłyśmy w domu - i które nota bene bardzo nam smakowały - łamały większość tak zwanych zasad.


no to obraziłam się na sushi i w mojej kuchni, w której uwielbiam eksperymentować, zabrakło jednego z kultowych dań świata.

postanowiłam się z sushi przeprosić. niestety mój eR. krzywi się na samą myśl o surowej rybie zawiniętej w wodorosty, które smakują mu tak jak wodorosty wyjęte prosto z wody.

nic, tylko wyszukać przepis, który nada się właśnie dla takich, jak mój eR.: sushi, które trochę wygląda jak sushi, ale smaki ma znajome. czy zbezcześciłam święte japoński przysmak? na szczęście nie ja pierwsza. zrobił to Ichiro Mashita w Los Angeles (lata 60., 70.) w jednym z pierwszych sushi barów w Kalifornii. a w zasadzie w pewien sposób został do tego zmuszony brakiem składników i specyficznym gustem smakowym Amerykanów. udało mu się zaadaptować sushi. może i mnie uda się nimi zachwycić mojego eR.

smakowo nie jest wymagające, przełamuje lody w kwestii sushi, jak sądzę.
(przepis za Jamie z Love Bakes Good Cakes)

sushi-933065_1280

California Roll

s k ł a d n i k i (na 1 rolkę)


- 3/4 szklanki ryżu do sushi
- 1 płatek nori
- zielony ogórek (kilka słupków)
- paluszki surimi, czyli udawany krab w paluszkach
- dojrzałe awokado  (kilka plasterków)
- wasabi

- marynowany imbir i/lub sos sojowy


w y k o n a n i e:

1. z ryżem postępuj, jak sugeruje opakowanie. kupuj ryż dedykowany sushi. to nie jest zwykły ryż, żeby było jasne.
2. ponieważ California Roll to uramaki (tzw. ISO, czyli "inside-out"), nie skręcamy ich tak, by nori (wodorosty) były na zewnątrz, a w środku, ledwo widoczne. tu na pierwszy rzut oka widać ryż.
3. ogórek obierz, pozbądź się nasion i pokrój w słupki. awokadu obierz i pokrój w cienkie plasterki. z surimi nie robisz nic.
4. kiedy ryż jest ugotowany i przestudzony, zaczynamy zwijać maki:
- rozkładasz matę bambusową, którą owijasz folią spożywczą (nie aluminiową!)
- na to kładziesz płatek nori błyszczącą stroną do maty. na tej matowej kładziemy ryż.
- odwracamy płat z ryżem tak, by ryż był bezpośrednio na macie. około 3 cm od dołu smarujemy delikatnie nie za szeroki pasek wasabi (w poziomie) i układamy na nim słupki ogórka i paluszki surimi a na to plasterki awokado.
- powoli zwijamy całość (od dołu) w rulonik dość ciasno, chociaż delikatnie. pomagać ma nam przy tym mata bambusowa. zwijamy całość tak, by ostatecznie rulonik był owinięty folią, po czy lekko go dociskamy.
- kroimy na równe "plastry" o szerokości - powiedziałabym - przynajmniej 2 cm, ale jak lubimy grubsze, to czemu nie. kroimy  nie zdejmując folii, robimy to na końcu. podajemy z sosem sojowym i/lub marynowanym imbirem.

podpis

sushi-933289_1280

nam smakowało

sponsorem artykułu i motywacją, bym w końcu przeprosiła się z sushi był nowo otwarty w Poznaniu sushi bar. więcej dowiecie się na www.sushi-tokyo.pl

PS. zdjęcia nie są mojego autorstwa, źródło: Pixabay.com

Zapisz

orientalna zupa z cukinii

Udostępnij ten wpis:
szaro i buro.
bardzo listopadowo. z deszczem w tle.
ciszą w ciepłym domu i równym oddechem śpiącego maluszka.

mama może odpocząć.
mama olewa fakt, że są na świecie inne mamy, które rzucają się w wir prac domowych, kiedy dziecko zaśnie.
gotują obiad, ścierają kurze, pucują podłogi i szorują prysznic.
a kiedy dziecko się budzi z uśmiechem gnają na plac zabaw/ spacer/ zakupy w ramach spaceru.
i mają niespożyte siły do samego wieczora, kiedy to rozkładają deskę do prasowania i idą spać dobrze po północy, a wstają bladym świtem.

mama chce trochę uciułać dla siebie z tego czasu, który w ciągu dnia ma głównie dla dziecka. dzieci.
i nie ma wyrzutów sumienia.

bo gdyby je miała, to by zwariowała. i nie potrafiła się cieszyć, że ma dzieci, wciąż podświadomie obwiniając je, że ukradły jej młodość/ karierę/ pracę/ bujne życie towarzyskie i tym podobne.

kiedy mała M. się obudzi na spokojnie zrobię tę zupę po raz drugi. była taka pyszna, że nie sposób nie zrobić "powtórki z rozrywki".
a ona taka prosta, szybka i taka optymistycznie zielona!

 

 

zupa krem z cukinii


zielona zupa krem z cukinii. w orientalnym stylu.


s k ł a d n i k i:

- 1 kg pokrojonej na niewielkie kawałki dojrzałej cukinii (bez gniazd nasiennych, ale ze skórką)
- 2-3 średnie cebule pokrojone w piórka
- 4 duże ząbki czosnku
- 1 puszka mleczka kokosowego
- 1 płaska łyżka przyprawy garam masala
- 1 łyżeczka mielonej kurkumy
- 1/2 łyżeczki oregano

- 1/4 łyżeczki mielonego imbiru
- 1 kostka rosołowa ekologiczna/bio lub domowej roboty (opcjonalnie)
- sos sojowy/sól i pieprz (do smaku) (ja dodałam jeszcze szczyptę cukru)
- 2-3 łyżki oleju rzepakowego

w y k o n a n i e:

1. cebulę umieścić w dużym garnku i zeszklić na oleju.
2. dodać cukinię i 1/4 szklanki wody. dusić pod przykryciem, od czasu do czasu mieszając, aż warzywa zmiękną. to może trwać nawet pół godziny - w zależności od wielkości kawałków cukinii.
3. kiedy cukinia zmięknie nieco, dodać zmiażdżone ząbki czosnku. dalej dusić.
4. dodać puszkę mleczka kokosowego. zminimalizować ogień i dodać przyprawy i kostkę. dla każdego ilość przypraw może się różnić, więc zawsze należy próbować dań w trakcie ich gotowania.
5. kiedy zupa przestygnie, zmiksować na gładki krem.
6. podawać z keksem śmietany lub grzankami.

 

orientalna zupa z cukinii


podpis


 

 

 

 

Komentarze, które są tylko i wyłącznie reklamami, będą automatycznie kasowane.

Zapisz

Zapisz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia