ciasto ze śliwkami. na smutki i smuteczki.
kostki czekolady, która przegoni smuteczki
babeczki, która weźmie na koniec świata i oderwie od problemów
oczywiście, że słodycze na pocieszenie, to raczej marna nauka
i więcej z tego kłopotu będzie, niż pożytku.
z tym zgoda.
ale czasem po prostu wszystko idzie nie tak.
jest zbyt pod górkę, żeby się na nią wtaskać.
wtedy nawet eR. zje kawałek tortu,
ja zjem babeczkę z pysznym kremem.
a H. zje sobie ciasteczko.
bo ona lubi ciasteczka.
nawet jak nie ma gorszego dnia.
za to to ciacho idealnie leczy smutki.
leczy, a nie pociesza.
jaka jest różnica?
leczy: smutki już nie wracają, albo jakimś magicznym sposobem pojawia się rozwiązanie.
/uwaga: może przyjść podczas jego robienia!/, nie jest bombą kaloryczną. tylko taką małą bombeczką.
kiedy ciasto pociesza: na chwilę robi się nam fajnie na żołądku, ale zaraz wracają smuty i to jeszcze większe, bo przecież to było TYLE kalorii...
ciasto, które leczy smutki.
ze śliwkami.
/inspiracja: stąd/
ciasto jest wilgotne, ale lekkie. nie za słodkie. rewelacyjnie zachowuje świeżość na drugi dzień. świetnie znosi ciężkie owoce, więc na przyszłość dam ich więcej. no i już wiem, że idealnie spisze się w postaci babeczek
s k ł a d n i k i:
- 12 śliwek (dałabym z 15)
- 100 g cukru pudru
- 4 duże jaja
- 240ml oliwy (lub dobrego oleju bezwonnego i bez smaku
- 1/4 płaskiej łyżeczki mielonego cynamonu
- 3 łyżki jogurtu naturalnego
- 300 g mąki tortowej
- 1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
- szczypta (spora) soli
w y k o n a n i e:
1. świeże śliwki pokroić na ćwiartki, usunąć pestki.
2. jajka ubić z cukrem (mikserem), ale całość zacznie gęstnieć. wówczas dodać oliwę lub olej cienkim strumieniem, wciąż mieszając, aż masa będzie kremowa, dodać jogurt i cynamon.
3. do ciasta ostrożnie (najlepiej partiami) dodawać przesianą mąkę uprzednio dobrze zmieszaną z proszkiem do pieczenia i solą. wymieszać dokładnie łyżką lub trzepaczką (ale nie za długo).
4. ciasto ostrożnie przelać do formy (20x40) wyłożonej papierem do pieczenia.
5. piec w rozgrzanym wcześniej piekarniku (190*C) przez 35-40 min.
6. podawać wystudzone.
Wszyscy wiemy, że na wieczorne smutki najlepsze jest ciacho i wino. A do tego przepisu - z racji kwaskowych śliwek i nie za słodkiego ciasta - idealnie będzie pasować słodkie deserowe wino Monte Santi.
Zapisz
Zapisz
Zapisz
nadziewane buchty cytrusowe
kolejny wstał.
i znów wstaję z mocnym postanowieniem:
"ten dzień będzie inny, lepszy! będę z niego zadowolona".
i zapewne po raz kolejny wieczorem usiądę i pomyślę:
"dobra, to od jutra".
- od jutra zacznę ćwiczyć.
- od jutra zero słodyczy i mniej kalorii
- od jutra 20 minut spaceru wieczorem
- od jutra muszę znaleźć czas na naukę języka
- od jutra piję 2 litry wody
- od jutra znów znajduję czas dla książki (więcej niż 10 minut)
i tak dalej...
... no i może od jutra nie będę na razie nic piec?
ale to wszystko od jutra. no.
a tymczasem mała, słodka bułeczka.
NADZIEWANE BUCHTY CYTRUSOWE (10 sztuk)
s k ł a d n i k i:
- 250 g mąki
- 15 g świeżych drożdży
- 0,5 szklanki letniego mleka
- 35 g cukru
- 1/4 łyżeczki soli
- 1 małe jajko (lub pół: w miseczce rozkłócić jajko i wlać połowę)
- 1 żółtko
- 40 g miękkiego masła (+ łyżeczka masła do syropu)
+
- dżem cytrusowy (10 łyżeczek) lub do wykonania własnego dżemu 4 pomarańcze (mogą być inne cytrusy) i cukier/miód
- skórka z 1 pomarańczy (0,5 łyżki)
w y k o n a n i e:
1. mąkę przesiać. na środku zrobić nieduży dołek, gdzie należy umieścić pozostałe składniki: drożdże, mleko, cukier, sól, jajko, żółtka, masło oraz skórkę otartą z pomarańczy. powoli od zewnątrz "zasypywać" go mąką, aż składniki się połączą.
2. wyrabiać przynajmniej 5-6 minut. ciasto oprószyć mąką. odstawić na 15-30 min.
3. uformować 10 kul. każdą spłaszczać a następnie nadziewać dżemem cytrusowym*.
4. bułeczki ułożyć (tak, by się ze sobą stykały, ale nie za ciasno) na wyłożonej papierem do pieczenia formie (tortownica - 25 cm).
5. odłożyć na 15 minut.
6. posmarować obficie syropem**.
7. piec w 175*C przez ok. 30 min.
*dżem cytrusowy:
1. pomarańcze (lub inne owoce cytrusowe) obieramy tak, by pozbyć także białej błonki (np. poprzez odkrawanie skórki ostrym nożem: z góry, wzdłuż linii owocu.
2. wykrawać cząstki owoców (bez białej skórki) tak, by nacinać je z góry pod skosem (pozostanie nam coś w rodzaju "kwiatka" ze środkiem cytrusa, resztkami owocu i białą błonką, nie wyrzucajmy tego!)
3. cząstki pokrojone na mniejsze kawałki podsmażyć na patelni, dodać łyżeczkę cukru lub miodu (wg uznania) i dusić aż zrobi się lepki sos i całość zacznie gęstnieć.
4. ostudzić przed nadziewaniem.
** syrop cytrusowy:
1. z pozostałych "kwiatków" (środkach cytrusów) wycisnąć sok.
2. dodać miód, wg uznania.
3. postawić w rondelku na gazie i na wolnym ogniu gotować, aż zacznie gęstnieć (uważać, by go nie przypalić!).
4. dodać masło, kiedy się rozpuści, chwilę pogotować.
5. ostudzić przed posmarowaniem bucht.
chrupiący deser jogurtowy z owocami na upały
średnio co dwa-trzy dni dopada nas na naszej wsi upał.
nieziemski.
całe 30 stopni.
z hakiem.
niby to nie koniec świata, a jednak wszyscy źle znosimy temperatury powyżej 25*C
i nic się na to nie poradzi, że czy zima czy lato - najlepsze jest 19-20*C.
tymczasem zakończył się bardzo trudny okres dwóch tygodni wolnego w przedszkolu u Jagódki.
bałam się, że osiwieje mi reszta włosów, która mi została po tym jak mi wypadały po porodzie.
z niedowierzaniem patrzę w kalendarz i widzę 8 sierpnia. Bu wraca do przedszkola. nie było łatwo.
udało mi się jednak w weekend stworzyć deser, którym zajadały się dzieci jak i dorośli.
zarówno ci, którzy słodkie lubią, jaki i ci, którzy za tym słodkim specjalnie nie gonią.
"udało się, udało się!
oh, yes I did it!
- to sukces!",
jak żpiewa Dora, a z nią Bu.
CHRUPIĄCY DESER JOGURTOWY Z OWOCAMI
(bez pieczenia, błyskawiczny)
s k ł a d n i k i (3 porcje):
- (ok 12 sztuk) pół opakowania ciasteczek zbożowych, o smaku orzechowym
- (ok 8 sztuk) ciastek typu "pieguski" (lub zwykłych maślanych wymieszanych z łyżeczką posiekanej gorzkiej czekolady, chociaż może to być tak naprawdę dowolna czekolada)
- opakowanie jogurtu greckiego (250 g)
- 1 duża słodka brzoskwinia
- 3 łyżki dżemu brzoskwiniowego (nisko słodzonego, najlepiej własnej produkcji)
w y k o n a n i e:
1. ciastka zbożowe umieścić w malakserze i zmiksować b. krótko lub włożyć do woreczka i "zbić" tłuczkiem lub wałkiem, by je rozkruszyć.
2. na dno dekoracyjnych, niedużych szklankach wsypać po 2 płaskie łyżki skruszonych ciastek.
3. na ciastka ułożyć warstwę jogurtu (1,5 cm)
4. brzoskwinię pokroić na małe kawałeczki. zrobić 3 kupki - po równo na każdą szklaneczkę. ułożyć w nich brzoskwinie i łyżkę dżemu, która należy rozprowadzić po równo na świeżych brzoskwiniach.
5. do innego woreczka (lub malaksera) wsypać ciastka "pieguski" lub maślane i utłuc (lub zmiksować krótko). "pieguski" od razu umieszczamy w szklaneczkach na warstwie brzoskwiń. Do maślanych dodajemy kawałeczki posiekanej gorzkiej czekolady (objętość ok. 1 płaskiej łyżeczki) i dopiero wymieszane dodajemy do deseru.
6. podajemy mocno schłodzone z deserowym winem.
Tutaj bardzo dobrze sprawdzi się Monte Santi, bo jest naprawdę przyjemnie słodkie, bez goryczki, co złagodzi kwaskowatość deseru.
Zapisz
potrójnie czekoladowe muffinki z nutellą na deszczowe dni
upał - siedzisz w domu.
deszcz - siedzisz w domu.
i tak źle, i tak niedobrze.
po wczorajszych upałach przyszły burze i deszcz.
i dziś znów pogoda barowa.
oczy się kleją.
kawa nie pomaga.
w kiedy czteromiesięczna Maniusia śpi (i baaardzo jej tego zazdroszczę),
a prawie trzyletnia Bunia nie wie, co ze sobą zrobić, bo do południa zdążyła wyczerpać zapas wszystkich najlepszych zabaw - porywam ją do kuchni i podaję jej fartuszek.
- Taaak! - zakrzykuje. - Będziemy robić ciasteczka!
- Nie, tym razem muffinki.
- Muffinki? - słyszę rozczarowanie.
- Ale czekoladkowe! - rozbudzam w sobie entuzjazm, by zarazić moją starszą.
- Pysznościowe? - otwiera oczy.
- Tak! - uśmiecham się i zaczynam wyciągać potrzebne składniki.
POTRÓJNIE CZEKOLADOWE MUFFINKI Z CZEKOLADOWYM KREMEM (12 sztuk)
/inspiracja tu i tu/
s k ł a d n i k i:
- 250 g mąki pszennej
- 25 g kakao
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- pół łyżeczki sody oczyszczonej
- 100 g gorzkiej posiekanej czekolady
- 100 g mlecznej posiekanej czekolady
- 2 duże jajka
- 300 ml kwaśnej śmietany 18%
- 90 g drobnego cukru
- 85 g roztopionego masła
- pół szklanki kremu orzechowo-czekoladowego (typu nutella)
krem:
- 250 ml śmietany kremówki 36%
- 200 g posiekanej czekolady (najlepiej gorzkiej)
- perełki do ozdoby
w y k o n a n i e:
1. składniki "suche" (mąka, kakao, proszek do pieczenia, soda, cukier) wymieszać osobno. w innej misce mieszać składniki "mokre" (jajka, kwaśna śmietana, masło). wszystko szybko połączyć i mieszać do uzyskania jednolitej masy, chociaż grudki mogą pozostać. ważne, by nie mieszać składników zbyt długo.
2. posiekaną czekoladę wmieszać w ciato.
3. do formy na muffinki wypełnionej papilotkami nakładać po płaskiej łyżce masy i na środku po łyżeczce kremu czekoladowo-orzechowego (np. nutella) a następnie przykryć łyżką masy. wszystko powinno zająć 3/4 wysokości foremki.
4. piec w temperaturze 200*C przez około 25 min. (suchy patyczek).
krem:
1. śmietankę podgrzać na gazie praktycznie do wrzenia.
2. zdjąć i dodać czekoladę. czekać około 2 min i wymieszać.
3. wystudzić. włożyć do lodówki na noc.
4. ubić jak zwykłą kremówkę (można ją lekko posłodzić, jeśli jest dla Was zbyt wytrawna w smaku)
5. ozdobić muffinki kremem i perełkami cukierniczymi.
Zapisz