rozgrzewająco - zupa krem pomarańczowa

Udostępnij ten wpis:
pomarańczowo mi. bez pomarańczy.

jak słoneczny dzień bez słońca, które grzeje. ciepłe światło pada na blat mojej kuchni. łaskocze moje dobrze schowane pokłady nadziei. a ta wychodzi i łasi się do moich nóg.

Jagódka uczy się korzystać z własnego głosu. po mamie. i piszczy.

odpędzam nadzieję nogą. dziecko piszczy jak mu dobrze, jak mu źle, jak jest głodne i rozbawione. nie piszczy tylko jak śpi i je. nerwowo włączam piekarnik. uprę się i zrobię tę zupę. i to właśnie taką, jak zaplanowałam, z pieczoną papryką.

dziecko zasnęło. zupa mogła powstać.

zupa pomarańczowa


krem pomarańczowy (marchew, papryka i pomidory)

składniki:

  • 1 litr bulionu warzywnego

  • 4 średnie marchewki

  • 3 papryki (u mnie hiszpańskie, podłużne: dwie czerwone, jedna żółta)

  • 1 puszka pomidorów + 1 łyżeczka koncentratu pomidorowego

  • sól, pieprz


wykonanie:

  • rozgrzać piekarnik do 200*C i piec papryki (bez gniazd nasiennych, z odrobiną oliwy), aż lekko poczernieją. gorące włożyć do woreczka foliowego na 5 minut (to pozwoli na oddzielenie skórki od miąższu).

  • do gotującego się bulionu dodajemy umyte, obrane i pokrojone w talarki marchewki.

  • pod koniec gotowania (kiedy marchew będzie prawie ugotowana) dodać obrane ze skórki papryki.

  • dodajemy pomidory w myśl zasady: w kwaśnym nie ugotujesz, więc czekamy, aż wszystko będzie całkiem miękkie.

  • miksujemy na gładką masę bez grudek.

  • doprawiamy wg uznania, idealnie do niej pasują małe grzanki lub świeży koperek.


zupa pomarańczowa


podpis

 

 

 

7 komentarzy:

  1. Kochana, mogłabyś mi doradzić w pewnej sprawie? Za ponad tydzień mamy chrzest naszej Malutkiej. Przyjęcie robimy w domu, dla małej ilości osób (max.7-8). Pomysł na drugie danie już mam (bynajmniej nie kotlety;), ale jako zupę chciałabym podać coś innego niz klasyczny rosół. Tu wpadły mi w oko ta z pomidorami i warzywna, ale ewentualnie jakie proporcje dla takiej ilości gości? Poradź, jeśli możesz :) Najlepiej jeszcze, żeby była prosta w wykonaniu i sprawdzona (w sensie, zeby była nadzieja, że mi się uda za pierwszym razem :):) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Najprostsza do zrobienia jest zdecydowanie cebulowa. I proporcje do ustalenia też :) Ale na lato bym nie polecała. ta jest całkiem ok, ale nie wiem, czy spisze się tak samo fajnie, jak wypadnie ochłodzenie i deszcz i przy upale.
    Ja bym postawiła na krem z botwinki. Ostatnio robiłam, ale nie zdążyłam zrobić zdjęcia, co chyba jest dużą rekomendacją :).
    Na blogu znajdziesz krem z pieczonych buraków. Trochę może przy nim roboty, ale nie jest trudny i na pewno Ci się go uda zrobić. Co więcej - pieczone buraki podbiła moje serce. Zupa wychodzi lekko słodkawa, ale keksem gęstego jogurtu wymiata.
    Botwinkowa jest też super i do tego bardzo lekka. Zwłaszcza, kiedy zrobisz z niej zupę krem. Zawsze wygląda dostojniej, a w zasadzie jest taka jak zwykła botwinka. Z tą różnicą, ze nie zabielałam jej, a dodawałam przed podaniem keks jogurtu.
    Jak trafisz w upał to polecam chłodnik, np ogórkowy - robiłam w zeszłym roku i w tym też na pewno będę robiła. Ale też chłodniki trzeba lubić, więc jeśli nie znasz preferencji gości, to może rzeczywiście ta tutaj byłaby ok.
    Ja bym podwoiła proporcje. A nawet miała w zapasie jeszcze połowę. Bo składniki w mniejszej ilości lubią się inaczej zachowywać niż przy większej ilości, choć masz zachowane proporcje. Jeśli wyszłaby za rzadka, dodaj ugotowanego ziemniaka i więcej koncentratu, by ziemniak nie wyjałowił zupy - by była taka sama w smaku.

    Pamiętaj, żeby miksować trochę dłużej, niz wydaje Ci się, ze "jest już ok". wtedy konsystencja zrobi się gładsza. Mozesz też przetrzeć przez sito, wtedy będzie idealna, ale chyba zależy Ci na czasie :)

    Aha, jest jeszcze pomysł, który jeszcze też nie znalazł się u mnie, a zdjęcia czekają.
    Krem z cukinii. Ja ubóstwiam kremy, więc u mnie nie znajdziesz innej zupy:).
    Cukinia powoli tanieje i też można się pokusić. Potrzeba tylko cukinii, ziemniaków (niewiele) i czosnku. Dwie naprawdę duże cukinie, jeden duży ziemniak i dwa ząbki czosnku. To na 4 osoby. I 1,5l bulionu. Myślę, że podwoić wystarczy. Wszystko kroisz, wrzucasz do garnka z gotującym się bulionem i czekasz aż się ugotuje do miękkości. Potem dodajesz pokrojony(nie musi być dokłądnie) czosnek i po minucie blendujesz na gładko. Możesz dodać śmietany i ozdobić zgrilowanymi (wystarczy na patelni grillowej) plasterkami cukinii (po dwa na porcję). Jeśli będziesz potrzebowała zagęścić zupę, to zrób to dodając trochę ziemniaka i gęstej śmietany. Ta zupa też jest prosta i stosunkowo szybka.

    Jeśli wpadnie Ci do głowy pomysł, a nie będziesz pewna, czy wypali - daj znać, pomogę jak będę potrafiła :)

    PS. Na resztę komentarzy odpowiem niebawem, bo póki co też mam dość napięty czas: obrona w przyszłym tygodniu. Wyobraź sobie: w Dzień matki. :)

    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki! Przeczytam jeszcze jutro na spokojnie i rozważę co wybrać :) Z całego serca kibicuję na obronę, ja też broniłam się już z małym Mikołajem u boku, więc tym bardziej Cię wspieram. Mogę zapytać jaki kierunek studiowałaś? :)
    U mnie też naukowo, więc także mam zaległości blogowe.
    Dużo sił, Mollisiu, i do spisania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. dziś jeszcze robię chłodnik z botwiny i wsadzę go tutaj - trochę inaczej niż widzę to na innych blogach, więc może się skusisz też :)

    Co do kierunku - historia. W czystej postaci. Wielu słysząc to najczęściej od razu mówi: "O rany... ja bym nie mogła/nie dała rady... nigdy nie lubiłam historii". Jeśli chodzi o drugi stopień (niestety i historia została podzielona na 2 stopnie) - bardzo rozczarowuje. Najlepsze byłyby jednolite, jak kiedyś. Niestety ja już miałam tę wątpliwa przyjemność dowiedzieć się, ze jeśli o historię chodzi to ten system nie zdał egzaminu. A Ty? :)

    I też trzymam kciuki za - cokolwiek masz naukowego do pracy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No to my pokrewnie, bo ja piszę doktorat z historii, ale z historii Kościoła na wydziale teologicznym. Studia teologiczne są nadal jednolite magisterskie. Ale teologia w ogóle jest inna pod tym względem, bo u nas licencjat (kanoniczny) robi się po magisterium, etc. Ma to swoje minusy. W każdym razie miło, że historia nas łączy :*
    :)
    Kibicuję na poniedziałek.

    OdpowiedzUsuń
  6. To rzeczywiście podobnie :) A z jakiego okresu, jeśli to nie tajemnica - ja pisałam (i obroniłam! jupi i hurra i w ogóle ;)) z najnowszej (lata 1945-56).

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie 1939-1945 (ż. religijne Polaków wysiedlonych do ZSRS).
    :)

    OdpowiedzUsuń

Sama Twoja obecność tu jest dla mnie cenna. A komentarz - tym cenniejszy. Dziękuję.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia