Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zupa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zupa. Pokaż wszystkie posty

"Mega zupy na cały rok" - recenzja

Udostępnij ten wpis:
mega zupy na cały rok recenzja

U mnie w domu zawsze była zupa. Drugiego mogło nie być. Pamiętam nawet, że miałam ich przesyt. Od jakiegoś czasu jednak częściej wybieram zupę, niż jakiekolwiek inne danie. Jesienią – rozgrzewającą, zimą – sycącą, konkretną (ale nie ciężką czy tłustą!). W lecie chłodniki mogłabym jeść na okrągło, a wiosną lekkie, niezabielane zupy z mnóstwem warzyw. Tych tradycyjnych zup polska tradycja ma naprawdę sporo. A i tak potrafią się przejeść. Wtedy, by z chęcią sięgnąć po miseczkę zupy, szukam urozmaicenia.


Książka „Mega zupy na cały rok” trafiła w me ręce w idealnym momencie: półmetek zimy, a ja już nie mam pomysłu. Kartuję na szybko i od razu zauważam idealną, prostą zupę z zielonego groszku...


To, co od razu rzuca się w oczy, to przyjemny format, który nie straszy gabarytami, nie zajmuje połowy blatu. Jednocześnie nie jest to wersja mini. Okładka nie jest twarda, lecz lekko usztywniona, co nie dodaje jej dodatkowej wagi.

mega zupy


Książka ma 5 rozdziałów: zupy na zimno, zupy wege, zupy z wkładką, zupy – nowe smaki, zupy energetyzujące. Bardzo konkretny, dobry podział.


Kolejna rzecz to zdjęcia. W ogóle cała książka jest nowoczesna: ładne, nieprzesadzone zdjęcia. Apetyczne, zachęcające do wypróbowania, ale nie są to dzieła sztuki. Nie muszą, przynajmniej ja tego nie wymagam. Spełniają moje „wymogi”, nie zrażając. Nie wszystkie przepisy mają swoje zdjęcie, ale większość. Zauważyłam też, że zdjęcia nie są „równe”. Różnią się od siebie stylem, światłem, sposobem ujęcia, prezentacją dania itp. Podejrzewałam, że było kilku fotografów. I miałam rację, odkrywając na jednej z pierwszych stron wykaz autorów zdjęć i ich źródeł. Ale powtórzę: mnie to nie razi i nie odstrasza.


mega zupy wydawnictwo rea-sj


Co do przepisów – uwaga – nie są ani skomplikowane, ani wyjęte z kosmosu, ze składnikami z końca świata. W zasadzie są to proste połączenia smaków nam znajomych. Oczywiście jest kilka przepisów, które zawierają egzotyczny składnik, jak np. mleko kokosowe. Ale czy w dzisiejszych czasach kogoś to martwi? Może je już kupić praktycznie w każdym markecie. Chcę jednaka podkreślić, że ta prostota i dostępność produktów nie klasyfikują tej książki jako mniej odkrywczej a zatem mniej wartościowej. Bo obecnie widzi się tendencję do ciągłego kombinowania, jakby nowy smak nie mógł powstać z tych nam już znanych. Są jednak wśród kucharzy ci, którzy uwielbiają prostotę. I o ile wielcy szefowie potrafią się nad nią rozpływać, o tyle blogerzy idą na całość. Dość desperacko jednak.



Muszę powiedzieć, że jestem książką zachwycona. Bo to było dokładnie to, czego potrzebowałam. Inspiracji, przypomnienia, że jeszcze mogę pójść w tę stronę, a za chwilę w tamtą. I nie muszę przy tym odwiedzać sklepu z azjatycką żywnością. Więcej: przepisy są naprawdę proste i szybkie, chociaż nigdzie nie ma ani słowa o kostkach rosołowych. Nikt nie straszy pięciogodzinnym gotowaniem wywaru, ale jest kilka uwag, które organizację pracy w kuchni mogą poprawić.



mega zupy na cały rok walka w kuchni


Moja ocena: Bardzo polecam. Jeśli jak ja ostatnio jesteście zwolennikami zup – ta książka jest dla was. Tyle w temacie.

Tytuł: Mega zupy na cały rok

Autor: praca zbiorowa

Wydawnictwo: REA-SJ

Rok wydania: 2016 ISBN: 9788379932269

Oprawa: miękka lecz usztywniona, papier błyszczący

Liczba stron: 128

Recenzja powstała dzięki uprzejmości wydawnictwa REA-SJ:

Wydawnictwo REA Sp. z o.o. Zapisz Zapisz

Zapisz

chłodnik z botwiny. na upał.

Udostępnij ten wpis:
upał niesłabnący cały dzień.

woda z cytryną i lodem. i kawa mrożona. czasem wpadnie jakiś jogurt i kilka truskawek.

małą Mysia-Gęsia chłepce wodę z odrobiną soku.

obie się męczymy.

obie meczymy się wzajemnie.

 

Mysia w końcu zasnęła. z daleka dochodzą mnie dźwięki nadchodzącej burzy.

pociemniało.

wzmógł się wiatr. (wróć: w ogóle się pojawił, a potem wzmógł)

tylko temperatura jakoś nie spada.

powietrze ciężkie i gęste. siekierę można w tym zaduchu postawić.

 

w takie dni nie gotuję. nie patrzę nawet w stronę piekarnika, bo jeszcze gotów się włączyć, gdy na niego spojrzę.

w takie dni wyciągam stare przepisy na chłodniki.

dziś mój chłodnik z botwiny. kremowy.

chłodnik z botwiny


botwinkowy chłodnik-krem

 

składniki:

- pęczek botwiny
- 1,5 bulionu warzywnego lub z kurczaka
- 2 ząbki czosnku*
- pęczek koperku
- 1 ogórek zielony (opcjonalnie)*

wykonanie:
- łodygi botwiny kroimy na 1,5 cm-owe kawałki a obrane buraczki ścieramy na tarce o grubych oczkach.
- botwinę wrzucamy do gotującego się bulionu. trzymamy na małym ogniu około kwadransa (do miękkości). w międzyczasie dodajemy pokrojony w plasterki 1 ząbek czosnku.
- odstawiamy do całkowitego ostygnięcia.
- dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek.
- blendujemy na gładki krem.
- chłodnik zabielamy gęstym jogurtem naturalnym, bądź śmietaną w proporcjach jakie wydają się nam odpowiednie.
- na końcu dodajemy posiekany drobno koperek.

_________________________
*jeśli lubimy czosnek, można dodać więcej, pamiętając, że wraz z upływem czasu, jego smak przybiera na sile.
**ogórek w tym przepisie nie jest niezbędny, ale dzięki niemu można załagodzić smak czosnku, jeśli przesadzimy i zagęścić chłodnik, jeśli wyszedł na rzadki. dodajemy go tuż przed zblendowaniem

chłodnik z botwiny


chłodnik z botwiny


chłodnik z botwiny


chłodnik z botwiny


 

podpis

 

rozgrzewająco - zupa krem pomarańczowa

Udostępnij ten wpis:
pomarańczowo mi. bez pomarańczy.

jak słoneczny dzień bez słońca, które grzeje. ciepłe światło pada na blat mojej kuchni. łaskocze moje dobrze schowane pokłady nadziei. a ta wychodzi i łasi się do moich nóg.

Jagódka uczy się korzystać z własnego głosu. po mamie. i piszczy.

odpędzam nadzieję nogą. dziecko piszczy jak mu dobrze, jak mu źle, jak jest głodne i rozbawione. nie piszczy tylko jak śpi i je. nerwowo włączam piekarnik. uprę się i zrobię tę zupę. i to właśnie taką, jak zaplanowałam, z pieczoną papryką.

dziecko zasnęło. zupa mogła powstać.

zupa pomarańczowa


krem pomarańczowy (marchew, papryka i pomidory)

składniki:

  • 1 litr bulionu warzywnego

  • 4 średnie marchewki

  • 3 papryki (u mnie hiszpańskie, podłużne: dwie czerwone, jedna żółta)

  • 1 puszka pomidorów + 1 łyżeczka koncentratu pomidorowego

  • sól, pieprz


wykonanie:

  • rozgrzać piekarnik do 200*C i piec papryki (bez gniazd nasiennych, z odrobiną oliwy), aż lekko poczernieją. gorące włożyć do woreczka foliowego na 5 minut (to pozwoli na oddzielenie skórki od miąższu).

  • do gotującego się bulionu dodajemy umyte, obrane i pokrojone w talarki marchewki.

  • pod koniec gotowania (kiedy marchew będzie prawie ugotowana) dodać obrane ze skórki papryki.

  • dodajemy pomidory w myśl zasady: w kwaśnym nie ugotujesz, więc czekamy, aż wszystko będzie całkiem miękkie.

  • miksujemy na gładką masę bez grudek.

  • doprawiamy wg uznania, idealnie do niej pasują małe grzanki lub świeży koperek.


zupa pomarańczowa


podpis

 

 

 

zupa schabowa. na jesienną pogodę

Udostępnij ten wpis:
na jesienną pogodę coś, co sprzątnie z lodówki resztę niedzielnego schabu.

i zamieni go w delikatną, kremową zupę. łagodną w smaku, ale przywołująca najlepsze wspomnienia.

moja specjalność: nadawanie "resztkom" nowego wymiaru. daję im nowe życie. a one kwitną w nim niczym najpiękniejsze kwiaty, które jesień już zdążyła zabrać. pozostały czerwone pelargonie, czekające na silny przymrozek.

zupa schabowa, czyli jak nazwa nie dorównuje smakowi.

zupa schabowa


papier_1 - Kopia (7)

 

miesna


rozmaryn


podpis

warzywna inaczej. i jak nie urodziłam w terminie.

Udostępnij ten wpis:
termin porodu.

teoretycznie: dziś z brzucha wyskoczy dzidziuś. w bólach i cierpieniu, ale jednak.

praktycznie: 4% kobiet rodzi dokładnie w terminie, więc w zasadzie jest wysokie prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że nie znajdę się wśród tych szczęśliwych wybranek losu, które rodzą dokładnie wtedy.

teoretycznie: skoro tak niewielkie jest prawdopodobieństwo urodzenia w terminie, mogę ze spokojem ducha pojechać na zakupy tak, jak robiłam to na dwa dni przed terminem.

praktycznie: wszyscy (na czele z Moim eR) radzą nie wychodzić z domu i leżeć. i ograniczyć wypełnianie obowiązków domowych do regularnych posiłków (koniecznie nieskomplikowanych, łatwych i szybkich w przygotowaniu!) i bywania w toalecie. co najwyżej zaleca się przyjemną lekturę lub lekkie "odmóżdżenie" za pomocą tv.

teoretycznie: powinnam się cieszyć z układu, w którym wszyscy jak mogą, nadskakują i wyręczają.

praktycznie: po dwóch-trzech godzinach tracę cierpliwość do nic-nie-robienia.

 

skoro ani w teorii, ani w praktyce zakupy nie wchodzą w grę, obiad nie ma prawa powstać na czas. a jednak może. tylko trochę w sercu (a może w żołądku bardziej) ściska, że o tej porze roku sięga do zamrażarki. po warzywa.

 

ta zupa jest właśnie na taki awaryjny przypadek: przygotowuje się ją błyskawicznie, jest nieskomplikowana a jednak bardzo smaczna. nawet jeśli oparta na mrożonych warzywach.

 zupa warzywna


 

 

podpis

w poszukiwaniu źródła żelaza - krem szpinakowy z grzankami

Udostępnij ten wpis:
wciąż mój poziom żelaza we krwi balansuje na granicy.

jak to w ciąży.

 

musiałam zaatakować jakiś stragan i zapolować na zielone warzywa. mąż na widok szpinaku w takiej formie wywraca oczami i obraca się bez słowa, chociaż ze wzrokiem mówiącym: "... no to teraz sama to zjedz".

przynajmniej ten krem będę miała na wyłączność. a jest wyśmienity.

bóle nie mijają, więc prosta, niewymagająca wielu czynności i czasu zupa krem ze szpinaku będzie idealna.  i do tego pachnie czosnkiem.

zielona miłość.

 

kremszpin

 

papier_1 - Kopia (4)

 

papier_1 - Kopia (5)

 

kremszpin1


 

P1120829



podpis

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia