Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wiosna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wiosna. Pokaż wszystkie posty

babeczki jaglane (bezglutenowe i bezmleczne)

Udostępnij ten wpis:
//

 

/artykuł sponsorowany/


 

Święta Wielkanocne: za dużo jedzenia, za mało dni do przejedzenia. Święta Wielkanocne: za dużo jedzenia, za mało dni do przejedzenia. Święta Wielkanocne: za dużo tłustości, za mało ruchu (siedzenie przy stole to trochę mały ruch)


Święta Wielkanocne: za dużo jedzenia, za mało dni do przejedzenia. Święta Wielkanocne: za dużo jedzenia, za mało dni do przejedzenia. Święta Wielkanocne: za dużo tłustości, za mało ruchu (siedzenie przy stole to trochę mały ruch)

niestety widzę coraz wyraźniej, że Święta Wielkanocne są po prostu źle wyważone. ich elementy mają po prostu złe proporcje. od wielu lat. nikt nie pości już tak jak dawniej, by móc sobie pozwolić na majonez, duże ilości jajek czy tłustych wędlin. nikt też po Świętach nie wraca do ciężkiej pracy w polu, kiedy się skończą. tyle się zmieniło... no, może poza uginającymi się od dobrodziejstw kuchni stołu.

a na końcu ciasta. koniecznie babka i mazurki.
i wszystko to z ciężkim lukrem, maślaną masą i mnóstwem kalorycznych bakalii.

a my odstawiamy mąkę pszenną. nie obrażamy się na nią, ale od nadmiaru glutenu wszyscy czujemy się źle, więc przestawiliśmy się na inne rodzaje mąki, by całkowicie nie rezygnować z mącznych potraw, które tak uwielbiamy.

zainwestowaliśmy z mikser wysokoobrotowy (przynajmniej 30 tyś.obrotów, kielichowy i absolutnie niezniszczalny). Postanowiłam skorzystać z promocji (o których, nota bene dowiedziałam się z lidlowskiej gazetki) i obkupić się w różnego rodzaju kasze i suche rośliny strączkowe, gdyż mikser idealnie robi z nich mąki.

okazało się, że rewelacyjnie sprawdza się też do przyrządzania domowego mleka roślinnego czy masła zarówno kokosowego jak i orzechowego. dlatego w Święta na stole pojawiły się u nas mini babki (odwrócone cupcakes/ muffiny) całkowicie bezglutenowe. na bazie mąki jaglanej (mała uwaga: domowej roboty mąka z kaszy jaglanej jest słodka; ta sklepowa niestety jest gorzka)

babeczki jaglane


babeczki jaglane (bezglutenowe i bezmleczne)

/16 małych babeczek lub jedna babka o średnicy 23 cm/

s k ł a d n i k i:

250 g mąki jaglanej
130 g rozpuszczonego i lekko przestudzonego masła klarowanego
4 jajka
1 duży banan
150 g trzcinowego cukru
2 łyżeczki bezglutenowego proszku do pieczenia
4 łyżki wiórków kokosowych

do posypania: cukier puder lub ewentualnie polewa z gorzkiej czekolady, rozpuszczone w kąpieli wodnej.

w y k o n a n i e:

1. Włączyć piekarnik na 180*C.
2. W misce wymieszać najpierw "suche" składniki (mąkę, dodać cukier, wiórki, proszek do pieczenia), dodać jajka i wymieszać lub zmiksować.
3. Wciąż mieszając/miksując dodawać powolutku masło.
4. Do ciasta dodać także banana rozgniecionego dokładnie na papkę (można zmiksować, oczywiście).
5. Formę na babeczki natłuścić i obsypać mąką lub po prostu wypełnić do 3/4 wysokości, jeśli mamy foremki silikonowe. Piec przez ok. 20-25 min. Do "suchego patyczka". Jeśli pieczemy babkę: Foremkę dobrze natłuścić i wlać ciasto. Ostukać, by się dobrze rozprowadziło i piec od pół do niespełna godziny (30-50 min), ważne, by było to do "suchego patyczka". 6. Po wyjęciu z piekarnika potrzymać z foremce/foremkach około kwadransa i ostrożnie wyjąć. Babeczki odwrócić do góry nogami na kratce, by równomiernie wystygły, po czym tak odwrócone włożyć do suchych, nieco większych papilotek tak, by kształtem przypominały babkę w miniaturze.
Na koniec obsypać cukrem pudrem lub oblać gorzka czekoladą.
Kilka dni pod przykryciem utrzymują świeżość.

babeczki jaglane bezglutenowe bezmleczne

babka jaglana bezmleczna bezglutenowapodpisZapisz

Zapisz

Zapisz

kruche ciasteczka (bezmleczne i bez cukru)

Udostępnij ten wpis:

świeci słońce, chociaż mróz - jest pięknie.
Mania śpi niczym rumiane jabłuszko.
słucham jej równego oddechu.
rozkoszuję się tym pierwszy raz po dłuższym - niespokojnym dla nas - czasie.


ból głowy nie mija wraz z kawą. czuję, jak kręgosłup boleśnie odpoczywa.
zamykam oczy. mam wreszcie czas.
chwilę, by wziąć głębszy oddech i szybko podładować bateria.
dopiero połowa dnia.
ta trudniejsza wciąż przede mną.

sięgam po dwa nieduże ciasteczka, które piekłyśmy wraz z Bu. wyszły niesamowite, chociaż nie miały cukru ani mleka...

kruche maślane ciasteczka bez mleka i cukru

kruche ciasteczka bez cukru i mleka przepis

s k ł a d n i k i:

- szklanka mąki (pszennej lub ryżowej)
- puszka mleka kokosowego
- 2 łyżki płatków migdałowych
- 4 łyżki kleiku ryżowego (jak dla małych dzieci)
- 3/4 kostki masła klarowanego

w y k o n a n i e:

1. mleko kokosowe podgrzewać w rondelku, wrzucić drobno posiekane płatki migdałowe (najlepiej zmielone lub zmiksowane wraz z mlekiem).
2. gotować na średnim ogniu, od czasu do czasu mieszając, by mleko odparowało jeszcze trochę swojej wody*. dodać kleik ryżowy, mieszając, by nie utworzyły się grudki. wystudzić.
3. w misce połączyć masło (temperatura pokojowa lub nawet płynne, byle nie gorące), mleko kokosowe i mąkę. wymieszać, zagnieść. odstawić do lodówki na 30 min. jeśli masło było płynne - czekać dłużej, aż ciasto będzie mocno zimne.
4. rozwałkować ciasto na grubość max 0,5 cm, wykrawać ulubione kształty i układać na blaszce wyłożona papierem do pieczenia (mi wyszło 2,5 blaszki ciasteczek o różnych, średniej wielkości kształtach)
5. piec w 180*C prze 15-20 min., aż ciasteczka będą lekko złote.

*mleko kokosowe można wieczorem dnia poprzedzającego pieczenie włożyć do lodówki, by woda odseparowała się od "śmietanki" kokosowej. zdjąć z góry "śmietankę", połączyć z migdałami, lekko podgrzać i zmiksować. dalej postępować wg przepisu.

 

kruche ciasteczka bez cukru i mleka

kruche ciasteczka bezmleczne i bez cukru przepis

podpis

Zapisz

domowe mleko kokosowe

Udostępnij ten wpis:
dziś klasyczna zadymka.
pada, jakby miało padać jeszcze dwa tygodnie
i nas zasypać na amen.

biało, bielusieńko.
nawet specjalnie mrozu nie ma.
ale siedzę opatulona w pięć warstw ciepłych, powyciąganych swetrów
i słucha równego oddechu M.

cieplutka cisza.
kubek ciepłej zupy i czekanie.

no, z tym czekaniem to minimalnie przesadziłam:
nie zbywa mi czasu wolnego.
ale lubię się rozkoszować tymi pierwszymi minutami ciszy,
kiedy dziecko zaśnie.

dziś rano, jak to mówią, wydoiłam kokosowe wiórki.
chciałam jakieś naleśniki, a może racuchy.
a może po prostu delikatnie ten barszczyk zabielić czymś orientalnym.

dziś przepis na mleko kokosowe.
bez niego nie byłoby większości moich bezmlecznych przepisów.
Bu pokochała je.

samo mleko jest z pewnością rzadsze niż to, które kojarzycie z puszek.
no i nie jest tak skandalicznie tłuste, chociaż na pewno ma więcej niż tłuste krowie.
za to wapnia ma sporo i to się liczy.
a, no i cena (tyle, co wiórki). i skład, który znam.

mleko kokosowe

mleko kokosowe

s k ł a d n i k i:

- 200 g wiórków kokosowych (bez siarki)
- 1 litr i 200 ml przegotowanej (zimnej) lub źródlanej/mineralnej (niegazowanej) wody

w y k o n a n i e:

1. do garnka wsypujmy wiórki, które zalewamy wodą. mieszamy i odstawiamy do lodówki na całą noc.
2. rano stawiamy garnek na gazie i podgrzewamy, aż będą mocno ciepłe - tak, by zamoczony (czysty!) palec dobrze czuł ciepło.
3. zdejmujemy garnek z gazu. blendujemy najdokładniej jak możemy. ja po chwili miksowania przekładam większość wiórków i pół szklanki płynu do innego naczynia, w którym jeszcze długo miksuję. dzięki temu blender "skupia się" na miksowaniu wiórków a nie na miksowaniu wody, w której raz na jakiś czas natknie się na wiórki.
4. zmiksowane wiórki przekładam do garnka.
5. przecedzam tyle płynu, ile się ta przez gazę, następnie wiórki, które zostały zawijam w gazę i ręcznie odciskam tyle płynu, ile zdołam.
6. mleko kokosowe należy trzymać w lodówce w zamkniętym pojemniku (najlepiej butelce). u mnie mleko wytrzymuje 5-6 dni i nic mu nie ma.

mleko kokosowe domowe

mleko kokosowe przepis

Zapisz

Zapisz

o diecie alergika oraz o tym, jak zostałam Panią Detektyw

Udostępnij ten wpis:

kiedy dowiadujesz się, że twoje dziecko ma alergię pokarmową (i to nie tak, że tylko marchewka, więc wystarczy się jej nie tykać) i musisz odstawić na bok ogromną grupę produktów, wydaje ci się, że to taki mały koniec świata. w najlepszym wypadku będzie to burzliwa rewolucja.


i tak mała Buńka została alergikiem. musieliśmy z dnia na dzień odstawić mleko i przetwory mleczne. no i uważać na produkty ukrywające nabiał.

niestety o ile wyrok zapada jeszcze w niemowlęctwie i dziecko po prostu nie zna smaku "mleka od krowy", o tyle dla dziecka trzyletniego może to naprawdę trudne. zwłaszcza - jak Bu - uwielbia jogurty.

u nas na szczęście to tylko pół roku. no i aż. bo z jednej strony wiem, że kiedyś wrócimy do krowy, ale też pół roku to nie dwa tygodnie, żeby odstawić na bok i nie przejmować się brakiem wszystkiego, co dobrego w nabiale. tutaj już nie ma, że boli, ale trzeba skądś wziąć wapń i białko.

alergia

alergia na mleko - co to jest i czym to się je?


jest to po prostu uczulenie na składniki białkowe mleka krowiego (kazeinę, laktoalbuminę, laktoglobulinę). alergik musi całkowicie zrezygnować z mleka i jego przetworów. różnie sytuacja wygląda u dorosłych, a inaczej u dzieci. tak poważną alergię musi mieć na oku lekarz alergolog.

zwróćmy uwagę, że dieta, która wyklucza krowie mleko z powodu alergii, musi wykluczać z niego też mleko kozie, owcze i bawole. to wszystko ssaki, więc ich mleko jest praktycznie identyczne. chyba, że mamy informację potwierdzoną badaniami i diagnozą, że wolno nam pić mleko kozie czy owcze (oraz przetwory z nich).


jak wskazują niszowe artykuły oparte na badaniach (chociaż jednak niepopularne z powodu "mlecznego lobby"), to mleko krowie szkodzi. głównie kobietom. do jednego z artykułów napisanego dość przystępnie odsyłam [TUTAJ]. a najprostsza logika mówi: krowa pije mleko krowie, owca - owcze a koza - kozie. niemowlęta piją mleko matki. a później się je odstawia. i cześć pieśni. nie wchodzę głębiej w rozważania, bo już widzę tę dyskusję... mimo wszystko sądzę, że dieta - na którą i my z eR. jesteśmy trochę "skazani", by Buńce nie było przykro i byśmy mogli jeść wszyscy to samo - wyjdzie nam wszystkim na dobre i wiele z jej elementów zostawimy na stałe.

a, no i żeby było jasne: alergia na mleko nie ma nic wspólnego z nietolerancją laktozy, która jest cukrem mlecznym. i można ją wyizolować. w ten sposób na rynku pojawiły się produkty bez laktozy. tutaj jednak chodzi o białka mleka. a alergia na nie nie uznaje kompromisów: obróbka termiczna niczego tu nie da.

ok. czyli co zasadniczo odpada?
mleko, oczywiście. jogurty, kefiry, maślanki, śmietana, zsiadłe mleko, serki wszelkiej maści, sery żółte i twaróg, serki do smarowania, masło (chyba, że jest klarowane), mleko w proszku i wszystko, co chociaż w nazwie ma "mleczne" (od czekolady po ciastka)

zastąpić mleko


jak wiadomo mleko i jego przetwory dostarczają dziecku głównie białko i wapń. i na tym się skupiam. co prawda w jogurtach są też bakterie, które usprawniają florę przewodu pokarmowego. można spiąć poślady (a przede wszystkim portfel) i kupować jogurty roślinne z bakteriami (lub większe ekstremum: robić je samemu; kto próbował, ten wie, o czym mowa). ale od czasu do czasu nie zaszkodzi podać dziecku probiotyk czy jakąś śliwkę, by wszystko tam sprawnie funkcjonowało.

w jaki sposób możemy zastąpić te produkty? - białko nie jest tak trudno dostarczyć. można podać więcej drobiu, ale ja wolę wersję: więcej ryb. natomiast wapń to inne para kaloszy...

no to lecimy: białko

- drób (wszelkiego rodzaju, ale najwięcej ma go kurczak i indyk, sama wolę indyka, bo niełatwo do nafaszerować "szajfstwem" tak jak te bidule-kurczaki)

- jajka (nie sięgajmy, po tzw. trójki. już "jedynki" dostaniemy w Bierdrze i to dość tanio. ostatnio nawet "eco" - czyli "zerówki" tam były)

- ryby - głównie pstrągi, łosoś, sardynki i i tuńczyk (nie ma się co bać puszek, o ile serwujemy ich codziennie, a od czasu do czasu), wybierajmy też ryby dość tłuste, np. makrelę (jeśli kupujemy filety, to ze skórą, bo to pod nią jest najwięcej dobroczynnego tłuszczu!) i morskie, dzięki temu dostarczymy dziecku jod.

- orzechy i nasiona - nerkowce, włoskie, ziemne oraz pestki dyni czy słonecznik - super sprawa. można zrobić zdrowe batoniki. nie zapominajmy o migdałach, które dodatkowo mają w sobie kwasy jednonienasycone.

- rośliny strączkowe - fasola, soczewica, ciecierzyca, groch... pamiętajmy tylko o odpowiednich przyprawach, by dziecku nie dokuczały wzdęcia i gazy.

- kuskus - dzięki temu, że jest z pszenicy durum zawiera 2x więcej białka od naszej rodzimej pszenicy.

- wołowina - dużo białka, ale nie musimy nią dziecko szprycować, bo jest dość tłusta. jednak na pewno warto po nią też sięgać czasem.

- no i soja. złą sławę przyniósł jej fakt, iż jest często modyfikowana genetycznie. jeśli nie masz 100%-owej pewności co do tego, daruj ją sobie. jednak ta z ekologicznych upraw na pewno będzie dobra. ma naprawdę dużo białka a także nienasyconych kwasów tłuszczowych.

dalej: wapń

- mleko roślinne (kokosowe, ryżowe, migdałowe, sojowe, gryczane itd..) - nie przesadzajmy z ryżowym, bo zatwardza a gryczane ma jednak dość specyficzny smak, który nie niknie po przyrządzeniu całej potrawy. kokosowe - w kartonie, bo to z puszki jest... z puszki. żywność dla dzieci nie powinna być tak przechowywana, wiemy o tym. ale raz na jakiś czas jest ok. no i czytajmy skład. mleko naprawdę nie powinno mieć żadnych dziadostw w składzie, o substancji słodzącej nie wspominając już nawet. można je zrobić samemu. w kolejnym wpisie zapewne się pojawi przepis.

- warzywa: boćwina, jarmuż, brokuły, szpinak, natka pietruszki, kapusta (kiszona też), rzepa, marchew, buraki

- rośliny strączkowe

- bakalie: suszone figi, morele, migdały, orzechy laskowe (chociaż te potrafią uczulać mocno...), nasiona słonecznika, maku i sezamu

- płatki owsiane czy otręby pszenne

ponieważ wapń z wielu tych produktów nie wchłania się najlepiej na świecie, można spokojnie kupować produkty dodatkowo wzbogacane o ten składnik. zawsze coś.

szpiedzy, czyli ukryte źródła mleka

szpieg to ktoś, kto ma za zadanie odgrywać swoją rolę tak, by nikt go nie zauważył i nie domyślił się kim tak naprawdę jest. w przemyśle spożywczym mamy mnóstwo szpiegów. od serków do smarowania, przez wędliny po płatki śniadaniowe. jeśli nie chcesz dać się nabrać, zamień się w detektywa i zacznij czytać etykiety.

a jeśli jesteś mamą alergika musisz czytać etykiety nie tylko pod kątem dobrego składu ale też sprawdzać, czy nie ma tam mleka. możecie je w składzie spotkać pod nazwą: "mleko" (oraz bezpośrednio produkty mleczne), "serwatka w proszku (z mleka)", "mleko pełne/odtłuszczone w proszku". Co do sformułowań typu: "może zawierać śladowe ilości..." i leci litania alergenów, to raczej forma zabezpieczenia się producenta, które w jednym zakładzie robi kilka rzeczy.

cereal-1444495_1280

oto moja prywatna lista, która - mam nadzieję oszczędzi wam czasu. jeśli macie coś do dodania - będę wdzięczna za wszelkie wskazówki i oczywiście dołączę produkty podane od was do listy.

(aha, to nie tak, że ZAWSZE, ale z reguły lub trzeba spojrzeć na skład)

- gotowe wędliny (niezależnie od wszystkiego macie prawo poprosić panią, która podaje wędliny o skład)
- parówki (wiele z nich, chociaż ostatnio widuje się w niektórych białko sojowe. w Biedrze są naprawdę świetne z kurczaka o fantastycznym składzie i bez białka mleka)
- pasztety
- margaryny, które mają dodatek masła lub jogurtu. uczulam was, że nawet margaryny roślinne potrafią mieć w składzie mleko.
- smarowidła czekoladowe i czekoladopodbne
- czekolada mleczna i biała (czarna nie powinna mieć)
- budynie instant
- ciasto, do którego użyjemy mleka, śmietany bądź masła - klasyczne drożdżowe, kruche, francuskie
- ciastka sklepowe, w tym biszkopciki i herbatniki, słodkie bułeczki czy rogaliki, gofry, wafle
- często też słone przekąski, jak krakersy. paluszki mogą być (przynajmniej od Lajkonika)
- przetworzone płatki śniadaniowe (zwłaszcza te "mleczne"), jednak klasyczne kukurydziane corn flakesy nie mają mleka.

zauważyłam ciekawą tendencję zamiany białka mleka w niektórych produktach na białko sojowe. nie, żeby było lepsze dla naszego zdrowia, ale na upartego alergik (mleczny) może taki produkt zjeść.

no i szykujcie się na falę przepisów bezmlecznych, w tym na słodkości. bo z racji zbliżających się Świąt trzeba będzie stworzyć coś, czym będzie się mogła poczęstować Buńka. jak szczęście (czytaj: Mania) dopisze, jeszcze dziś przepis na obłędne muffinki cytrynowe - tak cytrynowe, że bardziej chyba już się nie da :-)

Zapisz

sushi - adaptacja, czyli California Roll

Udostępnij ten wpis:

artykuł sponsorowany


 

sushi.
zawsze myślałam, że to zawsze wariacja na temat,
a ścisłe zasady obowiązują tylko przygotowania:


jakie akcesoria? jak ugotować poprawnie ryż? jak zwijać? jak kroić? w czym maczać? jak jeść?
i odwrotnie: czego nie można użyć do zrobienia sushi? jak na pewno nie gotować? czego nie wypada robić podczas jedzenia? z czym sushi nie powinno się łączyć?


tyle pytań, a takie małe krążki.


 

im więcej czytałam, tym mniej wiedziałam. i nagle okazało się, że sushi, które kiedyś wraz siostrą zrobiłyśmy w domu - i które nota bene bardzo nam smakowały - łamały większość tak zwanych zasad.


no to obraziłam się na sushi i w mojej kuchni, w której uwielbiam eksperymentować, zabrakło jednego z kultowych dań świata.

postanowiłam się z sushi przeprosić. niestety mój eR. krzywi się na samą myśl o surowej rybie zawiniętej w wodorosty, które smakują mu tak jak wodorosty wyjęte prosto z wody.

nic, tylko wyszukać przepis, który nada się właśnie dla takich, jak mój eR.: sushi, które trochę wygląda jak sushi, ale smaki ma znajome. czy zbezcześciłam święte japoński przysmak? na szczęście nie ja pierwsza. zrobił to Ichiro Mashita w Los Angeles (lata 60., 70.) w jednym z pierwszych sushi barów w Kalifornii. a w zasadzie w pewien sposób został do tego zmuszony brakiem składników i specyficznym gustem smakowym Amerykanów. udało mu się zaadaptować sushi. może i mnie uda się nimi zachwycić mojego eR.

smakowo nie jest wymagające, przełamuje lody w kwestii sushi, jak sądzę.
(przepis za Jamie z Love Bakes Good Cakes)

sushi-933065_1280

California Roll

s k ł a d n i k i (na 1 rolkę)


- 3/4 szklanki ryżu do sushi
- 1 płatek nori
- zielony ogórek (kilka słupków)
- paluszki surimi, czyli udawany krab w paluszkach
- dojrzałe awokado  (kilka plasterków)
- wasabi

- marynowany imbir i/lub sos sojowy


w y k o n a n i e:

1. z ryżem postępuj, jak sugeruje opakowanie. kupuj ryż dedykowany sushi. to nie jest zwykły ryż, żeby było jasne.
2. ponieważ California Roll to uramaki (tzw. ISO, czyli "inside-out"), nie skręcamy ich tak, by nori (wodorosty) były na zewnątrz, a w środku, ledwo widoczne. tu na pierwszy rzut oka widać ryż.
3. ogórek obierz, pozbądź się nasion i pokrój w słupki. awokadu obierz i pokrój w cienkie plasterki. z surimi nie robisz nic.
4. kiedy ryż jest ugotowany i przestudzony, zaczynamy zwijać maki:
- rozkładasz matę bambusową, którą owijasz folią spożywczą (nie aluminiową!)
- na to kładziesz płatek nori błyszczącą stroną do maty. na tej matowej kładziemy ryż.
- odwracamy płat z ryżem tak, by ryż był bezpośrednio na macie. około 3 cm od dołu smarujemy delikatnie nie za szeroki pasek wasabi (w poziomie) i układamy na nim słupki ogórka i paluszki surimi a na to plasterki awokado.
- powoli zwijamy całość (od dołu) w rulonik dość ciasno, chociaż delikatnie. pomagać ma nam przy tym mata bambusowa. zwijamy całość tak, by ostatecznie rulonik był owinięty folią, po czy lekko go dociskamy.
- kroimy na równe "plastry" o szerokości - powiedziałabym - przynajmniej 2 cm, ale jak lubimy grubsze, to czemu nie. kroimy  nie zdejmując folii, robimy to na końcu. podajemy z sosem sojowym i/lub marynowanym imbirem.

podpis

sushi-933289_1280

nam smakowało

sponsorem artykułu i motywacją, bym w końcu przeprosiła się z sushi był nowo otwarty w Poznaniu sushi bar. więcej dowiecie się na www.sushi-tokyo.pl

PS. zdjęcia nie są mojego autorstwa, źródło: Pixabay.com

Zapisz

raffaello pops

Udostępnij ten wpis:
leżę i przyglądam się swoim stopom.
patrzę przez okno: cały widok zasłania mi drzewo rosnące tuż obok domu.
leżę i czuję - jakże namacalnie! - jak opuszcza mnie energia. ta, z tych dobrych.
a ta od złych czai się.
tylko patrzeć, jak zamienię się w zrzędliwy kłębek tej tak zwanej negatywnej energii.

wszystko wokół zaczyna mnie nużyć.
mobilizuję wszystkie swoje moce i niemoce, kiedy ktoś przychodzi.
"uśmiechaj się", powtarzam w myślach.
powietrze śmierdzi sztucznością moich uśmiechów.
kiedy jestem już sama z obrzydzeniem do siebie padam bez ducha.
apap nie działa od dawna.

ale dziś mam przebłysk
ot tak, bez powodu.

patrzę na zdjęcia potraw, które robiłam i znajduję ten przepis.
jakże nieadekwatny do mnie dziś.
a jednak patrząc na nie, pomyślałam, że może bym dziś coś takiego zjadła.
bardzo prosty przepis.
zachęcam do wypróbowania.

raffaello pops
Raffaello Pops

s k ł a d n i k i:

- garść płatków migdałowych
- opakowanie (250 g) serka śmietankowego
- łyżeczka cukru wanilinowego
- pół tabliczki białej czekolady
- wiórki kokosowe (do obtaczanie)
- patyczki szaszłykowe

w y k o n a n i e:

1. w malakserze miksujemy płatki migdałowe na drobny pyłek (zamiast tego można płatki umieścić w woreczku śniadaniowym i utłuc wałkiem do ciasta).
2. serek rozrobić łyżką bądź widelcem, by był "smarowny", a następnie dodać cukier oraz zmielone płatki migdałowe.
3. białą czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej (tabliczkę wkładamy do miski, którą umieszczamy na rondelku z gotującą się wodą. tafla jej nie może stykać się z miską). kiedy lekko przestygnie, dodajemy stopniowo do masy serowej, mieszając przy tym energicznie.
4. gotową masę wkładamy na godzinę do lodówki, by czekolada lekko stężała.
5. po tym czasie wyjmujemy masę z lodówki i formujemy rękami niewielkie kuleczki wielkości pomidorków koktajlowych i obtaczamy w wiórkach kokosowych.
6. kuleczki nabijamy na patyczki - w ten sposób łatwiej je serwować, ale ta farma jest opcjonalna.

raffaello pops

raffaello pops

raffaello pops

raffaello popspodpis

idą Święta. białe kiełbaski pod chrupiącą pierzynką

Udostępnij ten wpis:
zaraz Święta.
jakbym nie widziała, pewnie założyłabym, że chodzi o te Bożego Narodzenia.
taki psikus: śnieg, słońce, deszcz, deszcze ze śniegiem, wiatry, burze...
nawet Bulinka patrzy na mnie ze zdziwieniem.
nie, mówię, to nie moja sprawka, drogie dziecko.

w tym roku odpuściłam z tymi wielkimi przygotowaniami, myciem szafek nieotwieranych cały rok.
czy czysta szafka może coś zmienić w ostatniej chwili?
jeśli mogłaby coś zmienić, to już dawno by coś zmieniła.
widzę jednak, że nie zmienia.
i widzę, jak wszyscy wokół mają problem z taką szafką.
w ostatnim momencie każdy chce mieć czystko w tej zapomnianej szafce.
dlatego też na ostatnią chwilę robią zakupy, kupują świąteczne kartki, które należy jedynie podpisać (bo życzenia już są napisane) i wysłać.
szybko, szybko.

więc startują instant żurki, instant barszcze, instant sosy, pieczeń gotowa - też można ją dostać w sklepie.

i ja tych ludzi rozumiem. sklepy prześcigają się, który będzie czynny później, bo zawsze w ostatnim - dosłownie - momencie zjawią się jeszcze tacy, którzy "zapomnieli chleba, masła i mleka". a co z pracownikami, którzy przecież też chcą mieć Święta "jak Bóg przykazał"?

dlatego w tym roku zostawiłam tę szafkę.
kupiłam karki i sama napisałam życzenia.
nie robiłam zakupów na dwa lata do przodu (też macie czasem wrażenie, że ludzie stojący przed Wami w kolejce kupują przynajmniej na rok w przód?).
poszłam z dzieckiem na basen. pusto, aż miło.
w tym roku wyłączę telewizor i radio w Wielki Piątek.
i pomyślę o Tym, któregośmy wtedy zabili. i pomyśleć, że On przyszedł nam wtedy powiedzieć, że nas kocha nad życie.
i udowodnił to.
a nas to nie obchodzi. nasze serca jak ta zapomniana szafka. na ostatni moment odkurzana.
w tym roku szafki nie odkurzę, a właśnie moje serce.
zaleciało banałem, wiem. ale czasem warto się nad tym zastanowić.

ja trochę o tym myślałam i zrobiło mi się wstyd. śmiałam się z prawionych banałów.
ale tutaj nie ma się z czego śmiać.
jedno z lepszych dań, jakie jadłam z udziałem białej kiełbasy.
inna rzecz, że to musi być zawsze kiełbasa dobrej jakości.
chrupiąca z wierzchu skórka jest obłędna. danie jest mocno sycące. dobrze wpasują się do niego wyraziste dodatki: kiszone ogórki, ćwikła czy sałatka coleslaw

biała kiełbasa pod chrupiącą pierzynką

s k ł a d n i k i:

- 500 g białej surowej kiełbaski (u mnie: cienka, ale może być gruba)
- 45 g pieczywa chrupkiego
- 70 g serka mascarpone
- 80 g śmietany 36%
- 1 jajko
- 0,5 cebuli
- natka pietruszki - łyżka posiekanej
- pieprz, sól (minimalnie, bo surowe kiełbasy są mocno słone)
- parmezan (opcjonalnie)

w y k o n a n i e:

1. piekarnik nastawić na 200*C
2. w malakserze skruszyć drobno chrupkie pieczywo (można zrobić to za pomocą tłuczka: pieczywko włożyć wcześniej do woreczka foliowego)
3. w jedne misce wymieszać dokładnie mascarpone, śmietankę, jajko i natkę pietruszki.
4. na patelni zrumienić drobno posiekaną cebulę. odłożyć do wystygnięcia, po czym dodać do masy z serka i śmietany.
5. na patelni przyrumienić ze wszystkich stron kiełbaskę.
6. w naczyniu żaroodpornym, lekko "muśniętym" tłuszczem, ułożyć kiełbaski obok siebie.
7. tuż przed włożeniem do piekarnika do masy ze śmietaną dodać skruszone pieczywo chrupkie. szybko wymieszać i rozprowadzić po kiebłaskach. gdyby masa okazałą się bardzo sucha, należy rozcieńczyć ją odrobiną śmietanki lub mleka.
8. po wierzchu można posypać startym na drubnych oczkach parmezanem.
9. piec przez ok. 30 min.

białe kiełbaski zapiekane

trudy pierwszego dnia i surówka w marchewki

Udostępnij ten wpis:
lubię, kiedy coś się dzieje.
kiedy dzieje się dużo.
zawsze myślałam, że jest wręcz odwrotnie.
widzę to jednak dopiero teraz.
kiedy nic się nie dzieje.

to znaczy, obiektywnie dzieje się całkiem sporo.
mała co jakiś czas daje nam popalić nocami, kiedy idzie jej jakiś ząb.
jest taka wrażliwa i wszystko przeżywa (po mamie?).
widzę to na każdym kroku.
no i lubi sobie tak przyjść do mnie i przytulać się.
poza tym uczę prywatnie.
popołudniami, bo ktoś musi być z Bulinką.
dbam o dom.
sprzątam.
gotuję.
piekę.

dość, by powiedzieć, że się nie nudzę.

nigdy nie sądziłam, że powiem, jak bardzo brakuje mi nauki.
studia były stresujące.
ale brakuje mi tego dreszczyku emocji. tego, by siedzieć i się uczyć. samego tego procesu.
żeby tak rozłożyć sie z książkami na pół dnia na podłodze.
zapomnieć o podwieczorku, sączyć kawę, albo pogryzać marchewkę.

ale z Mysią mogę zapomnieć o takiej nauce. jak się uprę, mogę się pouczyć, kiedy śpi. ale jestem padnięta.
wieczorem - to samo.
to dziewczę musi mieć organizację: bawimy się klockami, czytami książeczkę, coś zjemy, koniecznie spacer jeśli nie pierze żabami, zabawa zabawkami, zabawa w kuchnię prz blacie kuchennym, kiedy robię obiad...
usiąść do laptopa? do książek?
nie ma mowy. niestety.

i w takim trybie dieta oczyszczająca już dała mi się we znaki. chyba mam mniej energii niż wcześniej. ale wierzę, że za kilka dni się unormuje a mój organizm na czele z żołądkiem się przyzwyczai.

II śniadanie 2 dnia diety oczyszczającej:

surówka z marchewki z suszonymi śliwkami


surówka z marchewki (I)

s k ł a d n i k i:

- 1 duża marchew
- 1/4 niedużej cebuli
- kilka suszonych śliwek
- pestki z dyni do posypania
- sok z połowy cytryny
- opcjonalnie płaska łyżeczka jogurtu naturalnego*

w y k o n a n i e:

1. marchew ścieramy na tarce na najmniejszych oczkach.
2. bardzo drobno siekamy cebulę, kroimy suszone śliwki i posypujemy podprażonymi na suchej patelni pestkami z dyni.
3. podlewamy wszystko sokiem z cytryny i ewentualnie dodajemy jogurt.

* dla tych, którzy nie są na diecie: można dodać więcej jogurtu i delikatnie posolić.

/jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o tej diecie, zapraszam tutaj/

surówka z marchewki z suszonymi śliwkami


surówka z marchewki z suszonymi śliwkami



surówka z marchewki (II)

s k ł a d n i k i:

- 1 duża marchew
- pół jabłka
- pół łyżeczki chrzanu
- sok z połowy cytryny
- jogurt naturalny

w y k o n a n i e:

1. marchew ścieramy na najmniejszych oczkach.
2. jabłko ścieramy na dużych oczkach.
3. łączymy wszystkie składniki (na tej diecie jogurtu dodajemy symbolicznie).

podpis

zakwaszenie organizmu. dieta oczyszczająca

Udostępnij ten wpis:


moja historia, czyli jak zakwasiło mi organizm


 

[caption id="attachment_1043" align="aligncenter" width="736"]znalezione w internetach znalezione w internetach[/caption]

/ten wpis jest wynikiem moich poszukiwań odpowiedzi na pytanie: dlaczego czuję się wiecznie zmęczona, zestresowana, mimo że dobrze się odżywiam, jem regularnie, ruszam się i jestem szczęśliwa... Nie jestem ani lekarzem, ani farmaceutą; żadnym ekspertem czy dietetykiem, a artykuł nie jest wynikiem wieloletnich badań naukowych. To moje podsumowanie poszukiwań. Może komuś się przyda./


stagnacja mnie dobija.
dni zlewają się w jedną szaro-białą plamę,
a ja staję się więźniem we własnym domu.

ta sytuacja jeszcze bardziej pogarsza moje samopoczucie.

wieczne zmęczenie. nawet po przebudzeniu.
duże ilości kawy i herbaty.
życie studenckie, mimo że zakończone, zostawiło ślad: stres, kofeina, brak snu.
dużo nabiału (ale jak można spędzić dzień bez jogurtu, maślanki czy twarożku?!).
i zakwaszenie organizmu gotowe.
tak, wspominałam o tym.

postanowiłam coś z tym zrobić.
na razie jestem na kofeinowym odwyku.
pierwsze dni: to był jakiś dramat. teraz jest lepiej.

od jutra po tygodniowym przygotowywaniu się, przechodzę na oczyszczającą dietę.
i niezachwianie wierzę, że moje problemy się skończą.

 

zakwaszenie: co to znaczy i dlaczego mam się przejmować?


 

optymalne warunki do życia naszego organizmu to utrzymanie stabilizacji kwasowo-zasadowej. chodzi o utrzymanie prawidłowego pH krwi, które jest lekko zasadowe. kiedy spożywamy różne produkty - zakwaszające i alkalizujące - nasz organizm dąży do tego, by przywrócić równowagę. robi to poprzez zwiększone wydalanie CO2 podczas oddychania czy zamianę mocznika na amoniak, który zabiera podczas wydalania część kwasów. ale ogromnych ilości kwasów, które się kumulują w organizmie nie jest w stanie wydalić. a niestety polska dieta sprzyja zakwaszeniu. co więcej: stres powoduje, że źle trawimy produkty i kwasów w organizmie zostaje więcej niż powinno. nasze ciało dobijamy fatalną dietą.

możemy problem zbagatelizować. sam się jednak nie rozwiąże. więcej: może doprowadzić do poważnych schorzeń, takich jak reumatyzmu, zapalenia spojówek, wszelkiego rodzaju grzybic, kamicy żółciowej, astmy, miażdżycy, zapalenia stawów, rwy kulszowej, choroby wrzodowej czy nawet nowotworów. choroby tylko nasilają zakwaszenie, więc kółko się zamyka.

 

czy mam zakwaszony organizm? test.


 

skąd mam wiedzieć, że to ja mam zakwaszony organizm? oto kilka podpowiedzi:
- czujesz się zmęczona/y? nawet po przebudzeniu? w ciągu dnia masz mało energii?
- wahania nastroju?
- żyjesz w dużym stresie?
- boli cię kręgosłup?
- problemy z pęcherzykiem żółciowym?
- często chorujesz na przeziębienie, grypę?
- twoja skóra jest przesuszona? włosy mają skłonność do wypadania (bez względu na porę roku)?
- jak miewa się Twoja cera? czy jest szara, daleka od doskonałości, pojawiają się wypryski?
- koncentracja szwankuje (gorzej ci się zapamiętuje)?
- nie możesz zapanować i ustabilizować wagi (zachwiania, szybkie tycie i trudności z chudnięciem)?
- uwikłałaś/eś się w używki? papierosy, alkohol czy jakieś leki..?

- jak wygląda Twój jadłospis?

  • jesz dużo mięsa, serów (tłustych), fast foodów, słodyczy, chipsów i słonych zakąsek (zapychaczy: paluszki, krakersy, herbatniki...), sporo solisz?

  • pijesz dużo kawy, herbaty, coli, napojów gazowanych a mało wody?

  • używasz rafinowanych olejów, dużo jesz smażonego jedzenia?

  • a może omijasz w/w produkty, ale w Twojej diecie dużo tych z oczyszczonej mąki (makarony, ryż, pieczywo, płatki)?

  • niestety produkty z pełnego ziarna też zakwaszają (nie tak bardzo jak te z białej mąki, ale jednak!). dodatkowo w podobnym, średnim stopniu, zakwaszają jaja, ryby, orzeszki ziemne, ziemniaki bez skórki, soja czy groch...


jeśli na wiele z tych pytań odpowiedziałaś/eś twierdząco, to już wiesz, dlaczego tak fatalnie się czujesz...

 

dieta oczyszczająca (odkwaszająca) - co mamy do wyboru


 

to nie tak, że jest jeden schemat - ciach! - i człowiek przecierpi 5 dni o samych cytrynach i może wrócić do dawnych nawyków.
ważne jest też przygotowanie się do tej kuracji. nie jest ona łatwa, więc najlepiej wykonać ją w trakcie urlopu.

tydzień poprzedzający rozpoczęcie diety powinien być szczególnym przygotowaniem:
- nie pijemy napojów kofeinowych, pijemy dużo (2 l minimum) wody, herbaty zielonej i innych ziołowych naparów (nie pijemy czarnej herbaty czy owocowych tworzonych na bazie czarnej).
- nie jemy śmieciowego jedzenia (fast foody, napoje słodkie, gazowane)
- nie spożywamy produków zawierających cukier czy mąkę oczyszczoną.
- jemy zdrowo.

sama kuracja może przyjąć różne formy. a propozycji jest naprawdę sporo.
można sobie zafundować ekspresowe oczyszczanie:
- dieta oparta na sokach. 14 dni. pijemy soki albo jednego rodzaju, albo mieszane. rozcieńczone, bądź nie.
- dieta owocowo-warzywna. 3 dni. jemy warzywa i owoce surowe, ugotowane na parze lub duszone w małej ilości wody. ewentualnie zupy. pijemy też soki.
- diety mono. czy to jabłkowe czy grejpfrutowe lub cytrynowe. pijemy soki i owoce. plus woda i herbatki ziołowe.
- dieta koktajlowa. 14 dni. jemy lekkostrawnie: warzywa, owoce, trochę mięsa i produkty zbożowe z pełnego ziarna. i do tego koktajle z kefiru i owoców (mogą być też mrożonki).
- dieta śliwkowa. 10 dni. 10 suszonych śliwek zalewamy wrzątkiem i zostawiamy na noc. rano, na czczo wypijamy sok i jemy śliwki. znów zalewamy 10 śliwek wrzątkiem i odstawiamy, by były gotowe na wieczór, przed snem. jemy lekkostrawnie - j.w.
- dieta zbożowa. 12 dni. jemy tylko gotowane ziarna pszenicy lub dzikiego ryżu. pijemy herbaty ziołowe. ewentualnie można dodawać kiełki lub natkę.

ale najlepsza - jak mi się wydaje - trwa 14 dni. i to jest maksymalny czas, jaki można zastosować.  jeśli stosujemy rygorystyczną dietę, trzeba ją skrócić. pamiętajmy, że to nie ma być nasz przyszły styl życia. to przejściowy stan, oczyszczenie, by później wprowadzić zmiany: zasady z tygodnia, który nas do tej diety przygotowywał. a to oznacza zdrowe odżywianie.

nie zapominajmy o codziennej dawce ruchu (jeśli zaczynamy dietę, nie forsujmy ciała ćwiczeniami czy intensywnym sportem! - zostańmy przy spacerach).

moja dieta dodatkowo oczyszcza z toksyn. no cóż, trudno w dzisiejszych czasach uchronić od nich organizm.

 

moja dieta oczyszczająca - zasady


 

podstawowe zasady:
- 1 szklanka wody godzinę przed i po posiłku.
- zielona herbata
- napary ziołowe (koper włoski, brzoza, bratek, mniszek lekarski)
- warzywa i owoce minimalna ilość nabiały i produktów zbożowych, soki owocowe i zupy warzywne.
- jadłospis zmienia się co dwa dni.
- codziennie jemy 5 posiłków dziennie: śniadania, II śniadania, obiad, podwieczorek i kolację.

jeśli ktoś chce ze mną rozpocząć kurację - serdecznie zapraszam - będziemy się wspierać w trudnych momentach.

 

jadłospis na 1-2 dnień diety oczyszczającej


 

śniadanie: 1 szklanka soku ze świeżo wyciskanych pomarańczy (lub kupiony sok bez dodatku cukru czy substancji słodzących);
II śniadanie: surówka z marchewki z pestkami dyni i sokiem z cytryny;
obiad: zupa-krem z zielonego groszku (!ale bez śmietany)
podwieczorek: pieczone jabłko;
kolacja: sałatka z selera naciowego. zielona herbata.

 

 

czas... start!


 

ps. tak będę się czuła po zakończonej kuracji... : )

[caption id="attachment_1042" align="aligncenter" width="382"]znalezione w internetach znalezione w internetach[/caption]

 

 

placuszki ze szpinakiem i ricottą i wspomnienia lata.

Udostępnij ten wpis:
zachłysnęłam się słonecznym krajobrazem za oknem.
promienie światła, które prześlizgują się między gołymi gałęziami drzew w sadzie.
rozpromieniłam się na widok dwóch śmiejących się stokrotek.

myśli pognały same w stronę lata.
i wtedy przywołałam w myślach rozmowę z R. na temat wakacji...

ja (w ósmym miesiącu ciąży) : nie wiem, czy opłaca się nam daleko jechać samochodem. z auta wyniesiesz mnie nogami do przodu.
eR.: to może na kilka dni pod namiot?
ja: o ile weźmiemy ze sobą łazienkę.

po kilkunastu minutach...

eR. (odkrywczo) : wiem! po prostu pojedziemy do najbliższego Sheratonu do Krakowa na weekend. pochodzimy w białych szlafrokach i ucieszymy się pełnym barkiem. to znaczy: ja się ucieszę.
ja: biały szlafrok mnie przekonał.

do Sheratonu nie pojechaliśmy.
a dziś po prostu zapragnęłam zielonego drugiego śniadania.
lekkiego, ale na ciepło.

placuszki ze szpinakiem i ricottą


delikatne placuszki ze szpinakiem i ricottą

s k ł a d n i k i:

- 100 g sera ricotty
- 100 g szpinaku po obgotowaniu (lub mrożonego)
- 2 łyżki mąki z pełnego przemiały
- 1 duże jajko
- 1 ząbek czosnku
- gałka muszkatołowa, pieprz i sól

w y k o n a n i e:

1. w misce łączymy ser, szpinak, jajko, czosnek i przyprawy (spróbować, czy nie potrzeba bardziej doprawić).
2. oddzielić białko od żółtka. białko ubić na sztywno. żółtko dodać do masy. zmiksować (ze względu na liście).
3. w masę delikatnie wmieszać łyżkę białka i po łyżce dodawać do masy.
4. smażyć niewielkiej ilości oleju nieduże placuszki.
5. podawać na ciepło.

placuszki ze szpinakiem i ricottą


placuszki ze szpinakiem i ricottą


placuszki ze szpinakiem i ricottą


placuszki ze szpinakiem i ricottą


podpis

ciężki mróz, lekki obiad - skromna sałatka cesarska

Udostępnij ten wpis:
mróz trzyma, jak trzymał.
potrzeba nam takiej zimy szczypiącej w nos.
takiej, która wymusi wieczorem gorące kakao i wpędzi pod koc z książką.

tylko mała Mysia-Gęsia wywraca oczami (jakbyście widzieli, jak ona potrafi nimi wywracać!).
przecież ona chce pójść na spacer.
nawet jeśli jest chora i zakatarzona.

czyli dzień pod znakiem wspólnego marudzenia i wymyślania sobie zajęć.
nie muszę dodawać, że wymyślenie zajęcia dla roczniaka nie jest takie proste: od razu się nudzi i rzuca spojrzenie "a teraz mnie zaskocz".

***

dziś więc będzie lekki i błyskawiczny wręcz obiad.
zainspirował mnie Jamie Oliver. wręcz jest to bardzo uszczuplona wersja jego sałatki cesarskiej.
niestety - skoro utknęłam w domu, w sałatce będzie to, co jest na miejscu.

wydaje się, że jest skromnie, ale w smaku jest obłędna.

sałatka cesarska jamiego olivera


sałatka cesarska

s k ł a d n i k i (na 4 porcje):

- 4 duże liście sałaty lodowej
- 6 niewielkich kromek jasnego pieczywa
- 2 piersi z kurczaka
- łyżeczka wędzonej papryki w proszki
- 2 łyżki kaszki kukurydzianej
- ząbek czosnku
- sól, pieprz
- 4 łyżki jogurtu naturalnego (gęstego)
- kilka listków świeżej bazylii (plus szczypta suszonej)
- 1 łyżeczka octu winnego
- 1 łyżeczka sosu sojowego
- szczypta cukru
- duża szczypta pieprzu
- odrobina sosu rybnego

w y k o n a n i e:

- piersi z kurczaka ułożyć na pomiędzy dwoma arkuszami papieru śniadaniowego. delikatnie rozbić (można pięścią).
- zdjąć wierzni arkusz i przyprawić papryką, solą, pieprzem i posypać kaszką. docisnąć.
- smażyć po 3-4 min. z każdej strony. odstawić na 5 min przed pokrojeniem.
- w czasie smażenia kurczaka kromki chleba ugrillować na patelni grilowej. Kiedy odcisną się po obu stronach paski - grzanki są gotowe.
- sos: połączyć jogurt, drobno posiekane listki bazylii, bazylię suszoną, sos rybny, sojowy, ocet winny, cukier i pieprz (ewentualnie sól).
- po powierzchni grzanek przejechać przepołowionym na pół ząbkiem czosnku tak, by wetrzeć w chleb jego smak. kromki przekroić na mniejsze kawałki.
- piersi porkoić na plastry.
- sałatę porwać i ułożyć na talerzach, pokropić sosem, położyć naprzemiennie grzanki i plastry kurczaka, które także pokropić sosem. nie mieszać.

sałatka cesarska jamiego olivera



podpis

po pierwsze, śniadanie

Udostępnij ten wpis:
śniadanie, rzecz święta.
nie wyjdę z domu bez śniadania. tylko co to znaczy: śniadanie?
pożywny, energetyczny ale nie za ciężki posiłek na dobry początek dnia.

śmietankowe kulki z dżemem i muesli

a śniadanie tak różne, jak każdy z nas.
i niekoniecznie zawsze związane z naszym pochodzeniem.

czy śniadanie francuskie tylko dla Francuzów?
a angielskie dla Anglików
czy po polsku wszyscy Polacy zaczynają dzień?

na słodko czy na słono?
na ciepło czy na zimno?
małe czy duże?

ile pytań tyle odpowiedzi.

u mnie w domu królował styl różnorodny - w zależności od okazji, możliwości i czasu. a najbardziej uwielbiałam śniadania niedzielno-świąteczne. rodzinne i przepyszne.

jednak od prawie 10 lat na śniadanie zawsze jem to samo, ale w różnych wydaniach:

muesli własnoręcznie robione z maślanką, łyżeczką domowego dżemu i cynamonem.
koniecznie z kawą.

muesli-maslanka (3)

 

muesli jest proste w wykonaniu, ale zajmuje trochę czasu.

s k ł a d n i k i:

- dwie duże paczki płatków owsianych ogórskich
- jedno opakowanie płatków jęczmiennych bądź orkiszowych
- 350 g mieszanki studenckiej (albo naszych ulubionych bakalii)
- 1/4 paczki pestek dyni
- 1/5 paczki nasion lnu (w całości)
- sezam (najlepiej niełuskany)
- 1/5 paczki wiórków kokosowych
- nasiona słonecznika (opcjonalnie)

w y k o n a n i e:

wszystkie elementy podprażyć na suchej patelni (oprócz rodzynek) i wymieszać. pamiętać, by do czasu aż mieszanka nie wystygnie przemieszać ją, by się nie zaparzyła.
i oto rewolucja. moja wersja muesli na zimno w innej postaci.
idealne rozwiązanie, kiedy zmuszeni jesteśmy jeść w drodze:
w samochodzie,
w tramwaju,
gdy zasuwamy na piechotę
lub ciągniemy malucha do przedszkola.

idealne nie tylko dla zabieganych dorosłych. świetnie sprawdzi się jako alternatywa nudnego śniadania dla małego niejadka.

śmietankowe kulki z dżemem i muesli

śniadaniowe kuleczki - śmietankowe kulki z muesli i dżemem.

s k ł a d n i k i (7-8 sztuk):

- opakowanie serka kremowego
- 8-7 łyżeczek ulubionego dżemu (tutaj, mój ulubiony, porzeczkowy - z Łowicza)
- własnoręcznie robione muesli z mielonym siebiemiem lnianym

w y k o n a n i e:

- na talerzyk wysypać muesli i siemię lniane.
- łyżką nabrać trochę serka i wyłożyć na warstwę muesli. lekko docisnąć, by płatki poprzyklejały się do serka. na środek kładziemy trochę dżemu, by zachować spory odstęp od krawędzi.
- delikatkie zawijać rogi warstwy z serka ku górze, następnie chwycić od dołu i zrobić kulkę tak, by dżem nie wypłynął, doklejając muesli z zewnątrz.
- podobnie postępować z pozostałymi kukami.

kulki najlepiej wykonać wieczorem i przechowywać w lodówce w szczelnym opakowaniu. najlepiej smakują w temperaturze pokojowej, lub leciutko schodzone.

 

śmietankowe kulki z dżemem i muesli

śmietankowe kulki z dżemem i muesli

śmietankowe kulki z dżemem i muesli

 

podpis

 

Dżem dobry, pobudka

do odrywania. a tak!

Udostępnij ten wpis:
lubię ciasta drożdżowe tzw. do odrywania.
kiedy mała Mysia-Gęsia zasypia a w domu robi się przyjemnie cicho i spokojnie
na dworze może lać jak z cebra. tak jak dziś.
wtedy sięgam po kawałek
na jaki mam ochotę: na większy czy mniejszy.
i koniecznie na potargany, rozerwany.
bo uwielbiam patrzeć na to, kiedy miękki i puszysty fragmencik odrywa się przyjemne od reszty ciast.
jak wata. tak miękko.

i kubek z gorącą kawą.
chwilo trwaj!
... a ona zawsze mija.

 chlebek do odrywania


słodki chlebek do odrywania z musem jabłko-kiwi
/inspiracja stąd/

s k ł a d n i k i:

na ciasto
- 400 g mąki
- 30 g świeżych drożdży
- 100 ml mleka
- 1/4 szklanki cukru
- 2 jajka
- 50 g miękkiego masła

na nadzienie
- słoiczek musu z jabłek i kiwi (podprażamy kawałki owoców bez skórek, aż się rozpadną; słodzimy wg uznania i smaku)

w y k o n a n i e:

- drożdże rozpuścić w mocno ciepłym lecz nie gorącym mleku z łyżeczką cukru i łyżką mąki. w ciągu 15 min. powinny ruszyć (wzburzyć się pieniście).
- w miesce wymiaszać przesianą mąkę, z cukrem, jajkami (wcześniej roztrzepane) masło i drożdżowy rozczyn.
- wyrabiać ciasto. koło 10-15 min, by było gładkie i elastyczne. w formie kuli odłożyć je w misce pod przykryciem w ciepłe miejsce aż podwoi objętość (1,5-2 h)
- wyrośnięte ciasto rozwałkować na prostokąt (30 x 60). posmarować cienko ale dokładnie musem.
- ciasto pokroić na 6 pasków wzdłuż krótszego boku (1 pasek ma wymiary 30 x 10).
- paski kłaść jeden na drugim, tak by między wszystkimi była cienka warstwa musu.
- ułożone w ten sposób paski kroić w poprzek na 6 kawałków (1 prostokącić będzie miał wymiary 5 x 10).
- do wyłożonej papierem do pieczenia keksówki wkładamy do formy bokiem.
- włączyć piekarnik (180*C); [przed włożeniem do piekarnika odczekać jeszcze 30 min. następnie posmarować rozpuszczonym masłem]
- piec 35-40 min.

chlebek do odrywania


drożdżowe do odrywania z dżemem


podpis

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia