Pokazywanie postów oznaczonych etykietą w mieście chemii. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą w mieście chemii. Pokaż wszystkie posty

babeczki jaglane (bezglutenowe i bezmleczne)

Udostępnij ten wpis:
//

 

/artykuł sponsorowany/


 

Święta Wielkanocne: za dużo jedzenia, za mało dni do przejedzenia. Święta Wielkanocne: za dużo jedzenia, za mało dni do przejedzenia. Święta Wielkanocne: za dużo tłustości, za mało ruchu (siedzenie przy stole to trochę mały ruch)


Święta Wielkanocne: za dużo jedzenia, za mało dni do przejedzenia. Święta Wielkanocne: za dużo jedzenia, za mało dni do przejedzenia. Święta Wielkanocne: za dużo tłustości, za mało ruchu (siedzenie przy stole to trochę mały ruch)

niestety widzę coraz wyraźniej, że Święta Wielkanocne są po prostu źle wyważone. ich elementy mają po prostu złe proporcje. od wielu lat. nikt nie pości już tak jak dawniej, by móc sobie pozwolić na majonez, duże ilości jajek czy tłustych wędlin. nikt też po Świętach nie wraca do ciężkiej pracy w polu, kiedy się skończą. tyle się zmieniło... no, może poza uginającymi się od dobrodziejstw kuchni stołu.

a na końcu ciasta. koniecznie babka i mazurki.
i wszystko to z ciężkim lukrem, maślaną masą i mnóstwem kalorycznych bakalii.

a my odstawiamy mąkę pszenną. nie obrażamy się na nią, ale od nadmiaru glutenu wszyscy czujemy się źle, więc przestawiliśmy się na inne rodzaje mąki, by całkowicie nie rezygnować z mącznych potraw, które tak uwielbiamy.

zainwestowaliśmy z mikser wysokoobrotowy (przynajmniej 30 tyś.obrotów, kielichowy i absolutnie niezniszczalny). Postanowiłam skorzystać z promocji (o których, nota bene dowiedziałam się z lidlowskiej gazetki) i obkupić się w różnego rodzaju kasze i suche rośliny strączkowe, gdyż mikser idealnie robi z nich mąki.

okazało się, że rewelacyjnie sprawdza się też do przyrządzania domowego mleka roślinnego czy masła zarówno kokosowego jak i orzechowego. dlatego w Święta na stole pojawiły się u nas mini babki (odwrócone cupcakes/ muffiny) całkowicie bezglutenowe. na bazie mąki jaglanej (mała uwaga: domowej roboty mąka z kaszy jaglanej jest słodka; ta sklepowa niestety jest gorzka)

babeczki jaglane


babeczki jaglane (bezglutenowe i bezmleczne)

/16 małych babeczek lub jedna babka o średnicy 23 cm/

s k ł a d n i k i:

250 g mąki jaglanej
130 g rozpuszczonego i lekko przestudzonego masła klarowanego
4 jajka
1 duży banan
150 g trzcinowego cukru
2 łyżeczki bezglutenowego proszku do pieczenia
4 łyżki wiórków kokosowych

do posypania: cukier puder lub ewentualnie polewa z gorzkiej czekolady, rozpuszczone w kąpieli wodnej.

w y k o n a n i e:

1. Włączyć piekarnik na 180*C.
2. W misce wymieszać najpierw "suche" składniki (mąkę, dodać cukier, wiórki, proszek do pieczenia), dodać jajka i wymieszać lub zmiksować.
3. Wciąż mieszając/miksując dodawać powolutku masło.
4. Do ciasta dodać także banana rozgniecionego dokładnie na papkę (można zmiksować, oczywiście).
5. Formę na babeczki natłuścić i obsypać mąką lub po prostu wypełnić do 3/4 wysokości, jeśli mamy foremki silikonowe. Piec przez ok. 20-25 min. Do "suchego patyczka". Jeśli pieczemy babkę: Foremkę dobrze natłuścić i wlać ciasto. Ostukać, by się dobrze rozprowadziło i piec od pół do niespełna godziny (30-50 min), ważne, by było to do "suchego patyczka". 6. Po wyjęciu z piekarnika potrzymać z foremce/foremkach około kwadransa i ostrożnie wyjąć. Babeczki odwrócić do góry nogami na kratce, by równomiernie wystygły, po czym tak odwrócone włożyć do suchych, nieco większych papilotek tak, by kształtem przypominały babkę w miniaturze.
Na koniec obsypać cukrem pudrem lub oblać gorzka czekoladą.
Kilka dni pod przykryciem utrzymują świeżość.

babeczki jaglane bezglutenowe bezmleczne

babka jaglana bezmleczna bezglutenowapodpisZapisz

Zapisz

Zapisz

o diecie alergika oraz o tym, jak zostałam Panią Detektyw

Udostępnij ten wpis:

kiedy dowiadujesz się, że twoje dziecko ma alergię pokarmową (i to nie tak, że tylko marchewka, więc wystarczy się jej nie tykać) i musisz odstawić na bok ogromną grupę produktów, wydaje ci się, że to taki mały koniec świata. w najlepszym wypadku będzie to burzliwa rewolucja.


i tak mała Buńka została alergikiem. musieliśmy z dnia na dzień odstawić mleko i przetwory mleczne. no i uważać na produkty ukrywające nabiał.

niestety o ile wyrok zapada jeszcze w niemowlęctwie i dziecko po prostu nie zna smaku "mleka od krowy", o tyle dla dziecka trzyletniego może to naprawdę trudne. zwłaszcza - jak Bu - uwielbia jogurty.

u nas na szczęście to tylko pół roku. no i aż. bo z jednej strony wiem, że kiedyś wrócimy do krowy, ale też pół roku to nie dwa tygodnie, żeby odstawić na bok i nie przejmować się brakiem wszystkiego, co dobrego w nabiale. tutaj już nie ma, że boli, ale trzeba skądś wziąć wapń i białko.

alergia

alergia na mleko - co to jest i czym to się je?


jest to po prostu uczulenie na składniki białkowe mleka krowiego (kazeinę, laktoalbuminę, laktoglobulinę). alergik musi całkowicie zrezygnować z mleka i jego przetworów. różnie sytuacja wygląda u dorosłych, a inaczej u dzieci. tak poważną alergię musi mieć na oku lekarz alergolog.

zwróćmy uwagę, że dieta, która wyklucza krowie mleko z powodu alergii, musi wykluczać z niego też mleko kozie, owcze i bawole. to wszystko ssaki, więc ich mleko jest praktycznie identyczne. chyba, że mamy informację potwierdzoną badaniami i diagnozą, że wolno nam pić mleko kozie czy owcze (oraz przetwory z nich).


jak wskazują niszowe artykuły oparte na badaniach (chociaż jednak niepopularne z powodu "mlecznego lobby"), to mleko krowie szkodzi. głównie kobietom. do jednego z artykułów napisanego dość przystępnie odsyłam [TUTAJ]. a najprostsza logika mówi: krowa pije mleko krowie, owca - owcze a koza - kozie. niemowlęta piją mleko matki. a później się je odstawia. i cześć pieśni. nie wchodzę głębiej w rozważania, bo już widzę tę dyskusję... mimo wszystko sądzę, że dieta - na którą i my z eR. jesteśmy trochę "skazani", by Buńce nie było przykro i byśmy mogli jeść wszyscy to samo - wyjdzie nam wszystkim na dobre i wiele z jej elementów zostawimy na stałe.

a, no i żeby było jasne: alergia na mleko nie ma nic wspólnego z nietolerancją laktozy, która jest cukrem mlecznym. i można ją wyizolować. w ten sposób na rynku pojawiły się produkty bez laktozy. tutaj jednak chodzi o białka mleka. a alergia na nie nie uznaje kompromisów: obróbka termiczna niczego tu nie da.

ok. czyli co zasadniczo odpada?
mleko, oczywiście. jogurty, kefiry, maślanki, śmietana, zsiadłe mleko, serki wszelkiej maści, sery żółte i twaróg, serki do smarowania, masło (chyba, że jest klarowane), mleko w proszku i wszystko, co chociaż w nazwie ma "mleczne" (od czekolady po ciastka)

zastąpić mleko


jak wiadomo mleko i jego przetwory dostarczają dziecku głównie białko i wapń. i na tym się skupiam. co prawda w jogurtach są też bakterie, które usprawniają florę przewodu pokarmowego. można spiąć poślady (a przede wszystkim portfel) i kupować jogurty roślinne z bakteriami (lub większe ekstremum: robić je samemu; kto próbował, ten wie, o czym mowa). ale od czasu do czasu nie zaszkodzi podać dziecku probiotyk czy jakąś śliwkę, by wszystko tam sprawnie funkcjonowało.

w jaki sposób możemy zastąpić te produkty? - białko nie jest tak trudno dostarczyć. można podać więcej drobiu, ale ja wolę wersję: więcej ryb. natomiast wapń to inne para kaloszy...

no to lecimy: białko

- drób (wszelkiego rodzaju, ale najwięcej ma go kurczak i indyk, sama wolę indyka, bo niełatwo do nafaszerować "szajfstwem" tak jak te bidule-kurczaki)

- jajka (nie sięgajmy, po tzw. trójki. już "jedynki" dostaniemy w Bierdrze i to dość tanio. ostatnio nawet "eco" - czyli "zerówki" tam były)

- ryby - głównie pstrągi, łosoś, sardynki i i tuńczyk (nie ma się co bać puszek, o ile serwujemy ich codziennie, a od czasu do czasu), wybierajmy też ryby dość tłuste, np. makrelę (jeśli kupujemy filety, to ze skórą, bo to pod nią jest najwięcej dobroczynnego tłuszczu!) i morskie, dzięki temu dostarczymy dziecku jod.

- orzechy i nasiona - nerkowce, włoskie, ziemne oraz pestki dyni czy słonecznik - super sprawa. można zrobić zdrowe batoniki. nie zapominajmy o migdałach, które dodatkowo mają w sobie kwasy jednonienasycone.

- rośliny strączkowe - fasola, soczewica, ciecierzyca, groch... pamiętajmy tylko o odpowiednich przyprawach, by dziecku nie dokuczały wzdęcia i gazy.

- kuskus - dzięki temu, że jest z pszenicy durum zawiera 2x więcej białka od naszej rodzimej pszenicy.

- wołowina - dużo białka, ale nie musimy nią dziecko szprycować, bo jest dość tłusta. jednak na pewno warto po nią też sięgać czasem.

- no i soja. złą sławę przyniósł jej fakt, iż jest często modyfikowana genetycznie. jeśli nie masz 100%-owej pewności co do tego, daruj ją sobie. jednak ta z ekologicznych upraw na pewno będzie dobra. ma naprawdę dużo białka a także nienasyconych kwasów tłuszczowych.

dalej: wapń

- mleko roślinne (kokosowe, ryżowe, migdałowe, sojowe, gryczane itd..) - nie przesadzajmy z ryżowym, bo zatwardza a gryczane ma jednak dość specyficzny smak, który nie niknie po przyrządzeniu całej potrawy. kokosowe - w kartonie, bo to z puszki jest... z puszki. żywność dla dzieci nie powinna być tak przechowywana, wiemy o tym. ale raz na jakiś czas jest ok. no i czytajmy skład. mleko naprawdę nie powinno mieć żadnych dziadostw w składzie, o substancji słodzącej nie wspominając już nawet. można je zrobić samemu. w kolejnym wpisie zapewne się pojawi przepis.

- warzywa: boćwina, jarmuż, brokuły, szpinak, natka pietruszki, kapusta (kiszona też), rzepa, marchew, buraki

- rośliny strączkowe

- bakalie: suszone figi, morele, migdały, orzechy laskowe (chociaż te potrafią uczulać mocno...), nasiona słonecznika, maku i sezamu

- płatki owsiane czy otręby pszenne

ponieważ wapń z wielu tych produktów nie wchłania się najlepiej na świecie, można spokojnie kupować produkty dodatkowo wzbogacane o ten składnik. zawsze coś.

szpiedzy, czyli ukryte źródła mleka

szpieg to ktoś, kto ma za zadanie odgrywać swoją rolę tak, by nikt go nie zauważył i nie domyślił się kim tak naprawdę jest. w przemyśle spożywczym mamy mnóstwo szpiegów. od serków do smarowania, przez wędliny po płatki śniadaniowe. jeśli nie chcesz dać się nabrać, zamień się w detektywa i zacznij czytać etykiety.

a jeśli jesteś mamą alergika musisz czytać etykiety nie tylko pod kątem dobrego składu ale też sprawdzać, czy nie ma tam mleka. możecie je w składzie spotkać pod nazwą: "mleko" (oraz bezpośrednio produkty mleczne), "serwatka w proszku (z mleka)", "mleko pełne/odtłuszczone w proszku". Co do sformułowań typu: "może zawierać śladowe ilości..." i leci litania alergenów, to raczej forma zabezpieczenia się producenta, które w jednym zakładzie robi kilka rzeczy.

cereal-1444495_1280

oto moja prywatna lista, która - mam nadzieję oszczędzi wam czasu. jeśli macie coś do dodania - będę wdzięczna za wszelkie wskazówki i oczywiście dołączę produkty podane od was do listy.

(aha, to nie tak, że ZAWSZE, ale z reguły lub trzeba spojrzeć na skład)

- gotowe wędliny (niezależnie od wszystkiego macie prawo poprosić panią, która podaje wędliny o skład)
- parówki (wiele z nich, chociaż ostatnio widuje się w niektórych białko sojowe. w Biedrze są naprawdę świetne z kurczaka o fantastycznym składzie i bez białka mleka)
- pasztety
- margaryny, które mają dodatek masła lub jogurtu. uczulam was, że nawet margaryny roślinne potrafią mieć w składzie mleko.
- smarowidła czekoladowe i czekoladopodbne
- czekolada mleczna i biała (czarna nie powinna mieć)
- budynie instant
- ciasto, do którego użyjemy mleka, śmietany bądź masła - klasyczne drożdżowe, kruche, francuskie
- ciastka sklepowe, w tym biszkopciki i herbatniki, słodkie bułeczki czy rogaliki, gofry, wafle
- często też słone przekąski, jak krakersy. paluszki mogą być (przynajmniej od Lajkonika)
- przetworzone płatki śniadaniowe (zwłaszcza te "mleczne"), jednak klasyczne kukurydziane corn flakesy nie mają mleka.

zauważyłam ciekawą tendencję zamiany białka mleka w niektórych produktach na białko sojowe. nie, żeby było lepsze dla naszego zdrowia, ale na upartego alergik (mleczny) może taki produkt zjeść.

no i szykujcie się na falę przepisów bezmlecznych, w tym na słodkości. bo z racji zbliżających się Świąt trzeba będzie stworzyć coś, czym będzie się mogła poczęstować Buńka. jak szczęście (czytaj: Mania) dopisze, jeszcze dziś przepis na obłędne muffinki cytrynowe - tak cytrynowe, że bardziej chyba już się nie da :-)

Zapisz

po pierwsze, śniadanie

Udostępnij ten wpis:
śniadanie, rzecz święta.
nie wyjdę z domu bez śniadania. tylko co to znaczy: śniadanie?
pożywny, energetyczny ale nie za ciężki posiłek na dobry początek dnia.

śmietankowe kulki z dżemem i muesli

a śniadanie tak różne, jak każdy z nas.
i niekoniecznie zawsze związane z naszym pochodzeniem.

czy śniadanie francuskie tylko dla Francuzów?
a angielskie dla Anglików
czy po polsku wszyscy Polacy zaczynają dzień?

na słodko czy na słono?
na ciepło czy na zimno?
małe czy duże?

ile pytań tyle odpowiedzi.

u mnie w domu królował styl różnorodny - w zależności od okazji, możliwości i czasu. a najbardziej uwielbiałam śniadania niedzielno-świąteczne. rodzinne i przepyszne.

jednak od prawie 10 lat na śniadanie zawsze jem to samo, ale w różnych wydaniach:

muesli własnoręcznie robione z maślanką, łyżeczką domowego dżemu i cynamonem.
koniecznie z kawą.

muesli-maslanka (3)

 

muesli jest proste w wykonaniu, ale zajmuje trochę czasu.

s k ł a d n i k i:

- dwie duże paczki płatków owsianych ogórskich
- jedno opakowanie płatków jęczmiennych bądź orkiszowych
- 350 g mieszanki studenckiej (albo naszych ulubionych bakalii)
- 1/4 paczki pestek dyni
- 1/5 paczki nasion lnu (w całości)
- sezam (najlepiej niełuskany)
- 1/5 paczki wiórków kokosowych
- nasiona słonecznika (opcjonalnie)

w y k o n a n i e:

wszystkie elementy podprażyć na suchej patelni (oprócz rodzynek) i wymieszać. pamiętać, by do czasu aż mieszanka nie wystygnie przemieszać ją, by się nie zaparzyła.
i oto rewolucja. moja wersja muesli na zimno w innej postaci.
idealne rozwiązanie, kiedy zmuszeni jesteśmy jeść w drodze:
w samochodzie,
w tramwaju,
gdy zasuwamy na piechotę
lub ciągniemy malucha do przedszkola.

idealne nie tylko dla zabieganych dorosłych. świetnie sprawdzi się jako alternatywa nudnego śniadania dla małego niejadka.

śmietankowe kulki z dżemem i muesli

śniadaniowe kuleczki - śmietankowe kulki z muesli i dżemem.

s k ł a d n i k i (7-8 sztuk):

- opakowanie serka kremowego
- 8-7 łyżeczek ulubionego dżemu (tutaj, mój ulubiony, porzeczkowy - z Łowicza)
- własnoręcznie robione muesli z mielonym siebiemiem lnianym

w y k o n a n i e:

- na talerzyk wysypać muesli i siemię lniane.
- łyżką nabrać trochę serka i wyłożyć na warstwę muesli. lekko docisnąć, by płatki poprzyklejały się do serka. na środek kładziemy trochę dżemu, by zachować spory odstęp od krawędzi.
- delikatkie zawijać rogi warstwy z serka ku górze, następnie chwycić od dołu i zrobić kulkę tak, by dżem nie wypłynął, doklejając muesli z zewnątrz.
- podobnie postępować z pozostałymi kukami.

kulki najlepiej wykonać wieczorem i przechowywać w lodówce w szczelnym opakowaniu. najlepiej smakują w temperaturze pokojowej, lub leciutko schodzone.

 

śmietankowe kulki z dżemem i muesli

śmietankowe kulki z dżemem i muesli

śmietankowe kulki z dżemem i muesli

 

podpis

 

Dżem dobry, pobudka

przetworowy sierpień. suszone pomidory w zalewie

Udostępnij ten wpis:
budzę się ale nie otwieram oczu.
nie mam siły.
słyszę za to kogoś, kto ma ich w nadmiarze.
z westchnieniem zmuszam się do spojrzenia na zegarek.

z zaskoczeniem stwierdzam, że jest siódma.
nieprawdopodobne. a jednak czuję się niewyspana.

Mysia-Gęsia z grzywą opuszczoną na oczy marszczy nos i szczerzy się do mnie, ukazując cztery jedynki, które jeszcze nie do końca wyszły.

półprzytomna zwlekam się z łóżka. a to przecież dziś.
dzień pomidorów.

ich ilość przytłaczała, ale szybko okazało się, że nie taki diabeł straszny.

 suszone pomidory w zalewie


suszone pomidory w zalewie

przepis zainspirowany tym z kulinarne.info
 
s k ł a d n i k i:
(na 1 słoiczek; z moimi zmianami)

1 kg pomidorów lima
1 szklanka oleju z oliwą
bazylia, oregano (suszone),
1 ząbek czosnku
sól
płatki suszonej chili
1 łyżeczka octu

(moje słoiczki są dużo mniejsze, ale wystarczyło zachować proporcje)

w y k o n a n i e:

I etap

- pomidory przecinamy wzdłuż i usuwamy gniazda nasienne. nie jest to jednak konieczne, ale wtedy dwa razy dłużej się suszą.
- układamy je na folii aluminiowej na blasze dość ciasno. solimy.
- pieczemy w piekarniku nagrzanym do 70-80*C. w przepisie oryginalnym przeczytamy o 10 godzinach pieczenia. mnie to zajęło 5 godzin więcej.
- poidory są gotowe, jeśli znacznie się skurczą a ich brzegi zawiną do środka.

II etap

- przygotowujemy słoiczki.
- sporządzamy mieszankę ziół (bazylia i oregano), obieramy czosnek i kromy na połówki.
- zioła w tej samej ilości (łyżeczka) oraz po dwie połówki czosnku wkładamy do słoiczków. pomidory ciasno układamy na ziołach. dodajemy po łyżeczce (jeśli - jak u mnie - słoiczki są dużo mniejsze niż te standardowe na pomidory) octu i kilka płatków chili.
- podgrzewamy olej z oliwą i zalewamy pomidory.
- słoiczki zakręcamy i pozostawiamy do wystygnięcia. do spożycia nadają się po upływie min. 2 tyg.

suszone pomidory w zalewie


suszone pomidory w zalewie suszone pomidory w zalewie suszone pomidory w zalewie suszone pomidory w zalewie suszone pomidory w zalewie suszone pomidory w zalewie


 

podpis

matka w mieście chemii - wędlina domowa

Udostępnij ten wpis:

miasto chemii. chociaż i na wieś zaczyna się pchać chemia. co możemy na to poradzić, kiedy mleko już nie pochodzi od krowy, a ze sklepu, jajka też niewiadomego pochodzenia, bo przecież kuraka, zamkniętego z innymi mu podobnymi w ciasnej, ciemnej przestrzeni bez łapek nie możemy nazwać kurą. kura w końcu dziobie w trawie, chodzi po podwórku i generalnie wygląda jak kura. chyba nie trzeba specjalnie nikomu tłumaczyć, dlaczego mam wątpliwości co do jakości mięsa z takich kuraków. wędliny - sama woda. no, może trochę konserwantów i jakiś skrawek mięsa, w którego tę wodę się pompuje. tylko ręce załamać. bo - nie przesadzając za bardzo - człowiek chce jeść zdrowo. nie zawsze się jednak da: albo nie ma możliwości zakupienia dobrych składników, albo ich ceny odrzucają nas na kilometr.


to takie smutne, że postanowiłam właśnie dlatego stworzyć nową kategorię: "w mieście chemii". przepisy z tej kategorii będą wpisywały się w kanon zdrowej żywności. takie homemade jogurty, wędliny, pieczywo... i tak dalej.


co więcej: nagle okaże się, że tylko przy odrobinie wysiłku można stworzyć cuda, które będą kosztować znacznie mniej niż ich odpowiedniki z tzw. "wyższej półki".


dziś wędlina.


wędlina

w tym przepisie kocham to, że można eksperymentować, zmieniać smak mięsa a i jego rodzaj też. wędlina wychodzi soczysta i bardzo aromatyczna. i nie jest to nic skomplikowanego. pomysł podsunięty przez teściową :-).


s k ł a d n i k i:
- około 1 kg mięsa wieprzowego (łopatka, szynka, karkówka)
//przyprawy: można użyć gotowych przypraw, jeśli obawiacie się efekt, lub chcecie być pewni, że mięso nie będzie za słone czy niedosolone (po kilku razach ośmielicie się na eksperymenty)//
- u mnie do marynaty (przyprawy zostały użyte w wędlinie ze zdjęcia):




  • 6 sporych ząbków czosnku,

  • 1 łyżeczka ostrej papryki,

  • 2 płaskie łyżeczki soli morskiej w płatkach

  • 1/2 łyżeczki pieprzu

  • 4 łyżki oleju żepakowego

  • 1 łyżka octu balsamicznego

  • 1 łyżka musztardy dijońskiej


w y k o n a n i e:


- wieczorem dnia poprzedzającego pieczenie mieszamy ze sobą składniki marynaty (czosnek przeciskamy przez praskę)
- mięso myjemy i osuszamy.
- jeśli jest to mięso zwarte, jak szynka od razu przechodzimy do następnego punktu. jeśli mamy łopatkę czy karkówkę, trzeba ją obwiązać specjalną sznurkiem wędliniarskim (kupisz go nawet w pasmanterii), by miała zwarty kształt.
- mięso dobrze smarujemy marynatą i pozostawiamy w marynacie pod przykryciem i w lodówce na całą noc i następne przynajmniej pół dnia (wtedy mamy pewność, ze składniki marynaty przejdą do samego środka.
- przed pieczeniem wyjmujemy mięso z lodówki (niech odczeka min. 30 min).
- po upłynięciu tego czasu obsmażamy mięso na patelni z każdej strony, w ten sposób zamykając pory i zapobigając wypłynięciu soków ze środka mięso (nie będzie suche).
- obsmażone mięso wkładamy do rękawa do pieczenia (mogą być torebki do pieczenia), zawiązujemy i robimy w nim jedną dziurkę.
- pieczemy prze 1 h 40 min. w 160*C. Jeśli mamy większe mięso musimy pamiętać o zwiększeniu czasu, biorąc pod uwagę, że na 1 kg mięsa czas pieczenia wynosi 1h 40 min.
- ważne! nie kroimy mięsa zaraz po wyjęciu z piekarnika. najlepiej, niech siedzi do ostygnięcia w rękawie. mięso powinno być całkowicie zimne (twarde w dotyku po ostygnięciu).


opcjonalnie: jeśli chcesz, by mięso z wierzchu lekko chrupało, możesz rozciąć rękaw na ostatnie kilka minut. wtedy też powinno się studzić poza rękawem/torebką.


wędlina

wędlina

wędlina

wędlina

wędlina

wędlina

podpis

batoniki - najlepsze na dzień kobiet.

Udostępnij ten wpis:
głowa mi pęka. pogoda z tym swoim niskim ciśnieniem wdziera się pod czaszkę. całe ciało woła: dać mi kawę.

a umysł odmawia. wielkopostne postanowienie "niepicia kawy" próbuję oszukać, pijąc tzw. cappuccino w proszku, które może i nawet pachnie orzechami, ale w smaku wyczuwa się posmak chemii, dzięki któremu kawę, mleko i orzechy sprowadzono do takiego stanu. bestialstwo i herezja.

moja mała J. posiadła kolejną umiejętność: drze gardło. dosłownie. i to tak, że jak ją słyszę to mnie samą już boli gardło. a ona się tylko uśmiecha. taki etap, ćwiczy gardło.

a tymczasem w kuchni panuje chaos a w całym domu lekki nieporządek uzbierany z całego tygodnia. czeka, aż się za niego wezmę. dziś, bo potem cztery dni z rzędu praca.

a na dzień kobiet... - przypomniałam sobie, że to jutro - będą batoniki. na dzień kobiet, a nie na urodziny eR, który ma je właśnie 8 marca. jak pech, to parami: "dlaczego mamy obchodzić dzień kobiet, skoro to też mój dzień?" - pyta. no właśnie dlatego batoniki będą tylko na dzień kobiet. o.

batoniki

/przepis inspirowany podanym przez p. Kasię Bosacką w programie Wiem, co jem/

batoniki

papier_1 - Kopia - Kopia (3)

papier_1 - Kopia - Kopia (4) - Kopia

batoniki

batoniki

batoniki

 

podpis

 

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia