zimno.
ogrzewanie włączyli, czyli naprawdę jest już jesień. nie trzeba wypatrzywać pomarańczowo-rudych czy żółtych drzew. chociaż i tych coraz więcej.
potykam się o łupinki po kasztanach. jeden lśniący cudownie brązowy obracam w dłoni. Mysia-Gęsia chwyta go łapką i posyłając mi jendo z tych swoich niewinnych spojrzeń, szybko wpycha do buzi. rozpoczyna się zajadła walka.
może w przyszłym roku, myślę wyrzucając oślinionego kasztana.
Mysia obrażona, z łaską odgryza kawałek podanej przeze mnie chrupki ryżowej na pocieszenie.
jej wzrok mówi: 'nawet nie żartuj, przecież wiem, że dajesz mi to, żeby odwrócić moją uwagę od kasztana'.
no może i tak jest. grunt, że koniec końców dała się udobruchać.
wracamy zziębnięte do domu. teraz przyda się coś pożywnego i rozgrzewającego. Mysia dostaje swoją butlę i uderza w kimono jeszcze zaróżowiona po spacerze. ja nakładam sobie porcję gulaszu.
gulasz wieprzowy. z łopatki, najprostszy.
inspiracja: stąd
s k ł a d n i k i:
- 500 g łopatki wieprzowej
- 2 marchewki
- 3 cebule
- 30 g suszonych grzybów
- 500 ml wody
- 2 liście laurowe
- 4 kulki ziela angielskiego
- sól, pieprz, chili
w y k o n a n i e:
- grzyby zalać ciepłą wodą (ok. 1 szklanki) i zostawić na kilka godzin (u mnie 2 h)
- mięso umyć, osuszyć i pokroić w kostkę. obtoczyć w mące i podsmażyć na patelni z każdej strony, po czym zdjąć z patelni.
- pokrojoną drobno cebulę i marchewkę (na ćwierć plasterki) wrzucić na tę samą patelnię. podsmażamy przez chwilę.
- do garnka wrzucamy mięso, cebulę i marchew z patelni oraz odciśnięte z nadmiaru wody grzyby.
- pozostałą po moczeniu grzybów wodę wlewamy na gorącą patelnię, by zebrać z niej smaki po smażeniu, a następnie dodać do pozostałych składników.
- garnek postawić na gazie, dodać liście laurowe i ziele angielskie. jeśli wydaje się, że płynu jest za mało, dolać wodę. dusić pod przykryciem, aż wszystko będzie miękkie (ok. 1 h).
- pod koniec doprawiamy solą, pieprzem i chili.
- podawać z natką pietruszki i chlebem bądź kaszą.
Osobiście preferuję szynkę do gulaszu, jest taka bardziej krucha, co mi odpowiada :)
OdpowiedzUsuńPrzesmażam też pieczarki z cebulką i oczywiście dodaję własnoręcznie zbierane grzybki ;)
Wszystko oczywiście zależy od tego, czym dysponujemy. No i na co mamy ochotę. To taki przepis, który umożliwia zmiany, więc niby ten sam, a jednak inny i nikt się nie nudzi :)
OdpowiedzUsuń