ja: upiekę coś na Walentynki. powiedz mi po prostu, na co masz ochotę.
eR: wiesz, mogłabyś zrobić takie ciastka kokosowe...
ja: eee...
w oczekiwaniu na jakieś szczegóły
eR: no wiesz - takie, co są na każdym wiejskim weselu.
ja: oo...!
szczena idzie w dół...
eR: no, taka jakby kostka: ciemna, posypana kokosem a w środku takie jeasne jest.
ja: yyy...
eR: ja je zawsze lubiłem.
ja: aaa...
jeszcze kilka pytań i wypowiem wszystkie samogłoski
eR: a Ty nie?
ja: no jakoś nie...
nigdy nie przepadałam za tymi słodkościami. wydawały mi się zapychające i suche. i nudne. i takie oczywiste - obowiązkowy uczestnik każdej potańcówy w gminnej remizie.
ciekawe jest natomiast to, że - jak wynika z moich obserwacji - to właśnie te ciastka zawsze zostają.
ale właśnie kiedy je zrobiłam - każdy, kto zobaczył je na stole kwiczał, z radości, jak to on/ona je uwielbia.
hmm.
fakt jest, że mnie mój własny wypiek bardzo smakował.
ciasto biszkoptowe, mimo że wygląda jak ucierane, duszące i suche - jest leciutkie, delikatne i prawie zorpływające się w ustach.
lamingtony
/czy wiecie, że przepis na lamingtony (lamingtons), znane w mojej okolicy jako kokosanki, czy kostka kokosowa, pochodzą z Australii? są tam bardzo popularne. jak i u nas./
/przepis stąd/
s k ł a d n i k i:
ciasto:
- 2 jajka
- 100 g miękkiego masła
- 250 g cukru pudru
- 1 szklanka mleka 3,2%
- 500 g mąki pszennej
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
polewa:
- 300 g masła
- 250 g cukru zwykłego
- 3/4 szklanki mleka 3,2%
- 1 łyżka spirytusu
- 40 g kakao
+ wiórki kokosowa (ok 250 g)
w y k o n a n i e:
1. masło utrzeć z cukrem, tak aby cukier zaczął "zanikać". dodać jajka. znów ucierać.
2. naprzemiennie po trochu dodawać raz mleko, raz mąkę (przesianą i dobrze wymieszaną z proszkiem do pieczenia).
3. ucierać, aż masa nie będzie jednolita.
4. ciasto wlać do formy o wymiarach (34x23) wyłożonej papierem do pieczenia.
5. piec w 180*C przez 30-35 min. (do suchego patyczka).
6. w misce umieścić cukier, mleko i rozpuszczone masło. miskę postawić na garnku z gotującą się wodą (miska nie emoże dotykać tafli wody).
7. mieszać, aż masa się wręcz zagotuje a cukier rozpuści.
8. pod koniec dodać spirytus i kakao. dokładnie wymieszać. zostawić do ostudzenia (masa nie powinna być całkowicie zimna).
9. ciasto, które jest już wystudzone pokroić na kwadraty (4-5 cm.)
10. maczać biszkopty wciepławej polewie i obtaczać w wiórkach kokosowych dokładnie ze wszystkich stron. odstawić aż całkiem ostygną.
Trzeba wypróbować ten przepis :)))
OdpowiedzUsuńNie jestem wprawdzie bywalcem "potańcówek w gminnej remizie", ale żeby nie znać takiego przepisu w ogóle to jest normalnie skandal ;) Ta kostka wygląda bardzo apetycznie, chyba pokuszę się o ich przygotowanie dziś. Mówisz, że są wg Ciebie dość suche, zastanawiam się nad modyfikacją i dodaniem dżemu w połówki biszkoptu.
OdpowiedzUsuń"Skandal" - tak też twierdzą znajomi :) Co do suchości ciasta: to nie tak, ze jest suche, ale ja po prostu jakoś za biszkoptopodobnymi nie przepadam - jakoś wszystkie dla mnie są suche. A każdy, kto próbował, zachwycał się. I nie mówił, że suche. Sądzę jednak, że przełożenie biszkoptów (przed namaczaniem ich i obsypywaniem) dżemem domowej roboty czy powidłem (jakimś kwaskowym) bardzo odświeży ten deser.
OdpowiedzUsuńPowiem, że wygladaja bardzo ciekawie te kokosaneczki. U mnie w mich rodzinnych stronach nie sa jakos szczególnie znane czy tez podawane, dlatego jakimś specjalnym znawca w tej kwesti nie jestem, ale do ich wypróbowania zachęciła mnie informacja, e ciasto nie jest suche. Na zdjeciach tego nie wiadać, bo każdy biszkopt tak mi się kojarzy. Ale trzymam za słowo, ze tak jest i zrobimy go;)
OdpowiedzUsuńDokładnie miałam takie same obawy. Ale ciasto - jak zresztą pokazuje przepis - nie jest klasycznym biszkoptem. No i mąż prosił ;) Bardzo miłe zaskoczenie:)
OdpowiedzUsuńCzekam więc na relację-recenzję :)