weź mnie stąd, k***, ktoś - kiedy matkę dopada choróbsko

Udostępnij ten wpis:
mało romantyczny tytuł nie zwiastuje takiegoż wpisu.

cóż zresztą romantycznego w przeziębieniu? cieknący katar uniemożliwiający spokojny sen, obezwładniająca gorączka, ból głowy...

to wszystko na pierwszym planie. gdzieś w tle widać zarys dziecka domagającego się jedzenia/ spania/ przewinięcia. a ty nie wiesz, jak się nazywasz.

ok, wiesz, ale z trudem przypominasz sobie, że dziecko nie jest świadome twojej niedyspozycyjności...

[caption id="" align="aligncenter" width="620"] źródło[/caption]

 
Z pamiętnika M.M.

kiedy matka jest chora, wszystko jest bardziej skomplikowane, niż może się wydawać. ze zwykłego spaceru, który dziecko uwielbia i na który chce iść trzeba zrezygnować. już nawet przebywanie w jednym pomieszczeniu z maluchem wydaje ci się prostą drogą do jego złapania tego dziadostwa od ciebie. nie przekonuje cię wietrzenie pościeli i domu, ale i tak najgorszym cierpieniem dla matki jest to, że nie może robić tego, co kocha: dawać słodkich i najczulszych buziaczków.

niestety czasem jest tak, że choroba położy matkę do łóżka na dobre. leży bez ducha, sama - bo mąż w pracy - i odlicza sekundy, kiedy przyjedzie i wybawi ją z kłopotu. wtedy lęk o zdrowie dziecka i niemoc związana z szalejącym ustrojstwem w organizmie wywołuje w matce coś, co sama nazywam "emocją bezradności walczącej". to nic innego, jak desperacka walka z chorobą, która polega na próbie robienia wszystkiego, co w swojej - niestety słabej - mocy, by dziecko się nie zaraziło. oczywiście wszystko prawie ze łzami w oczach i wielkim - wydawać by się mogło - nieludzkim wysiłkiem.

właśnie tego doświadczyłam. ale i tak uważam, że mam szczęście. najpierw uratowała mnie mama, a następnego dnia - teściowa, biorą małą Myślę-Gęsie do siebie oszczędzając jej tym samym wątpliwej jakości powietrza w mieszkaniu.

w takiej sytuacji naprawdę warto zawalczyć o odrobinę czasu dla siebie. to już nawet nie to, ze trudno się zajmować dzieckiem, kurować się jednocześnie nie zarażając go. już nie mówię, że w takiej sytuacji kuracja zwyczajnie się przedłuża, bo przecież kiedy mama miałaby się "wyleżeć"?

czasami wystarczą dwa dni - nawet przy ciężkiej grypie - przeleżane w łóżku, przespane w większości, pełne specyfików do zażycia. a człowiek wydaje się "nówka".

[caption id="" align="aligncenter" width="656"] József Rippl-Rónai "My Dear Mother in Ill Health", 1905 / źródło[/caption]

 

dziś bez przepisów.

ale chyba każda mama to przechodziła...

2 komentarze:

  1. dzięki wielkie! zwłaszcza teraz. a pogoda nie pomaga...

    PS. muszę tyle nadrobić! :) i przede wszystkim Ci odpisać. wieczorem, promise.

    OdpowiedzUsuń

Sama Twoja obecność tu jest dla mnie cenna. A komentarz - tym cenniejszy. Dziękuję.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia