Wyobraźmy sobie, że urodziłaś dziecko.
Ja nie muszę - ja urodziłam, więc moje rozważania w żadnym stopniu nie będą li i jedynie teoretyczne.
Czyli jesteś mamą, załóżmy. Dumną jak paw, zmęczoną jak styrany koń pociągowy po całym dniu orki w upale, bezgranicznie szczęśliwą i ... świeżo upieczoną, więc wszystko jest absolutnie nowe, świat staje na głowie. Jeśli nawet nie cały, to na pewno małżeństwo, relacje międzyludzkie i wszystko, co cię otacza.
Znajdujesz chwilę, by pochwalić się wyczynem na fejsbuku. I tu uderza mnie pytanie - jak ustalić granice? Gdzie one są? Ile razy weszłaś na fb a tak same zdjęcia jeszcze nieumytego bobasa z klipsem przy pępku? W innym miejscu widzisz zdjęcie siebie i maleństwa w szpitalu, które wygląda jakby dziewczyna urodziła przed sekundą. I podpis. Tu mamusie prześcigają się w pomysłach: "Najszczęśliwsza", "Z moim skarbem", "Moje kobiety- jak wstawia dumny ojciec. Tych na portalach społecznościowych też nie brakuje.
Kiedy kończy się kwestia pochwalenia się, a gdzie zaczyna się ekshibicjonizm?
Ja rozumiem, że przecież takie cudowne, piękne, o idealnych wymiarach, podobne do... i tak dalej dziecko urodziłaś. A do tego sama, mimo że było to straszne, bolesne i traumatyczne przeżycie! Ale żeby od razu kartki z pamiętnika obnażające najintymniejsze szczegóły porodu opisywać?
Kiedy kończy się duma bycia mamą, a gdzie zaczyna być obsesyjne chwalenie się osiągnięciami malucha? Oczywiście w formie "historyjki obrazkowej".
Oczywiście, że miło się czyta, kiedy jakaś z mam napisze o pierwszym zjedzonym samodzielnie posiłku i do tego zrobi to w fajny humorystyczny sposób. Ale po co mi ilustrowana historia osiągnięć bobasa, zwłaszcza kiedy opiera się na osiągnięciach typu "pierwsza kąpiel" (zdjęcie: bobas nagusieńki na plecach w wannie. bez retuszu czerwonych oczu w dodatku), "pierwszy ząb" (zdjęcie: nie chcę wiedzieć jak powstało. Przedstawia małego zęba jak kasownika), "pierwszy raz na spacerze" (zdjęcie: dziecka nie widać spoza tych wszystkich ciuszków i kocyków), "pierwszy raz na nocniku" (zdjęcie: bobas goluteńki na "tronie"), "pierwszy raz jemy coś-tam" (zdjęcie: bobas ubabrany po same stopy w czymś, co było kiedyś marchewką, ziemniakiem i chyba jakimś mięsem) i tak aż... no właśnie.
I tu muszę sobie pozwolić na dygresję.
Czy którakolwiek z mam zastanawiała się, co się dzieje z tymi zdjęciami w sieci? Przecież to nie jest "czarna dziura". Tu nic nie ginie. Nie znam nikogo, kto nie wpisałby swojego imienia i nazwiska w google. Ciekawe, co by było, gdyby kiedyś dziecko którejś z tych mam (tak ochoczo wstawiających zdjęcia półnagich bobasków) znalazło to zdjęcie kiedyś. A znajdzie. Bo w internecie nic nie ginie. Ciekawam, czy podziękuje za taką... popularność. To jest jedna sprawa.
Teraz będzie znacznie gorzej. Czy którakolwiek z tych dumnych mamusi myślała o odbiorcach? O tym, kto jest po drugiej stronie? Przecież to nie zawsze cnotliwi rodzice przeglądają blogi parentingowe czy profile innych rodziców. Na takie strony wchodzą... ekhm... czy muszę pisać, kto? Niby pornografia dziecięca jest absolutnie zakazana i karalna. Ale - z pozoru niewinne zdjęcia z "pierwszej kąpieli" to nic innego jak łatwo dostępna alternatywa. A potem okazuje się, że młoda mama ma w profilu napisane, skąd pochodzi... Dreszcz przeszedł mi po plecach.
Wróćmy jednak do pytań o granice:
Kiedy nasz profil jest jeszcze nasz (ewentualnie z wstawkami dotyczącymi naszej pociechy), a kiedy już w zasadzie jest naszego dziecka?
Znam kilka taki mam, które już nie mają zdjęć profilowych (w ich miejsce wstawiane są zdjęcia dzieci), statusy dotyczą tylko dziecka (albo gorzej: pisane są z perspektywy dziecka - "dziś pierwszy raz sam poszedłem do łóżka spać"). Tylko pytanie, czy taka mama sama chciałaby, by tyle informacji o niej, zdjęć i wszystkiego jej mama umieszczała dla szerszego odbiorcy w Internecie. Co z tego, że jeszcze w imieniu dziecka jego mama do 18 lat ma prawo podejmować decyzje, robić coś nie pytając o zdanie. Jest prawnym opiekunem - ponosi odpowiedzialność za dziecko, ale też może za niego decydować. Ja myślę zawsze kategoriami: moja córka to kiedyś zobaczy.
Kiedy nasze pomysły co do tego, o czym akurat myśli niemowlę zostają w rodzinie a kiedy zna je już cały fejsbuk?
Mamy wprost uwielbiają podpisywać zdjęcia myślą, jaka wpadła małemu szkrabowi w chwili robienia zdjęcia. Ta, bankowo tak mały myślał. Nie wiem, czy to jest niestosowne. Ale jest jakaś taka prawidłowość. Mnie to po prostu irytuje: że niby ona zna swoje dziecko tak, że wie o czym myśli. Kiedy mama podaje mi na talerzu tę myśl, automatycznie ją neguję i myślę: a gó...zik prawda. Powiedz jej kiedyś mały, że słowa, które ci wkładała w usta były na końcu długiej listy tego, o czym mógłbyś myśleć.
Kiedy tata chce koniecznie zaszpanować - że to jego krew, jego plemniki i taaaka dubeltówka, a kiedy zamienia się w mamusię fejsb(r)ukową?
Tatusiowie też wpadają w sidła przesadnego "tatusiowania" na fb. Zdjęcia, filmiki - jakim to on nie jest ojcem, jakiego on nie ma syna zaradnego (bo umie i to i tamto) czy pięknej córusi ("uroda po mamusi")! Tak, jak bycie ojcem jest bardzo męskie. Nie wiem, czy jest coś, co czyni faceta bardziej męskim. Może jeszcze obrona swojej rodziny w sytuacji zagrożenia życia tego jest ekstremalnie męska. Ale facet ma jaja, kiedy zmierzy się z pełnym (wiemy czego) pampersem czy kiedy wstaje w nocy do płaczącego dziecka z cichym szeptem w stronę żony: "Ja się tym zajmę. Śpij.". Ale to docenią mamy.
Jakieś podsumowanie?
Osobiście mam uczulenie na ekshibicjonizm młodych matek, co niestety czyni je nieodpowiedzialnymi. Czy nie można się pochwalić? No, można, można. Ale wszystko z wyczuciem. Postaw się na miejscu dziecka w wieku pozwalającym mu poruszać się sprawnie po internecie. I pomyśl o tym, kto teraz przeglądać może twoje zdjęcia i czy na miejscu twoich znajomych chciałabyś coś takiego przeczytać czy zobaczyć. Tyle.
A co Wy sądzicie o takim zjawisku jak "fejsukowa mama" czy "fejbukowy tata"?
a teraz coś bardzo miłego. i dla mnie i dla 11 osób. czyli jak zostałam doceniona przez dwie osoby i nominowana do liebster blog award. bardzo dziękuję Katyi z Modnie z wózkiem (Katya, czy to się odmienia?!) i Adzie z bloga Mama Blog'uje.
czy bawię się z takie przedsięwzięcia łańcuszkowe? tu nawet nie chodzi o tę zabawę, a o fakt, że komuś podoba się mój blog, szanuje i docenia to, co robię i chce się tym podzielić z innymi. to jest najważniejsze. i oczywiście mogłabym się tylko pochwalić nominacjami i zakończyć z mojej strony ten łańcuszek. ale czy nie znam blogów zasługujących na wyróżnienie? dopiero co pisałam o nich tutaj.
czyli biorę udział. a żeby to zrobić muszę trzymać się regulaminu, który nakazuje skopiować zasady zabawy, odpowiedzieć na pytania zadane przez nominujące mnie osoby (czyli u mnie 22 pytania... nie wiem, jak to zniesiecie), nominować 11 blogów i zadać im 11 pytań. by się nie powtórzyły, o zgrozo...
zaczynamy.
"Zasady Gry:
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował".
Pytania od Katyi (może nie profanuję Twojego nicka):
1. Największe zaskoczenie związane z ciążą, macierzyństwem...
- ... że przeciętny dzień po porodzie nie przypomina dnia sprzed porodu ani przez sekundę.
2. Dlaczego akurat wtedy zdecydowałaś się na prowadzenie bloga?
- człowiek bardzo często w ciąży "ma dość", tak ogólnie. i dużo leżakuje, więc tak intelektualnie się trochę nudzi.
3. Ulubiona część garderoby i dlaczego?
- komin i buty na obcasach. komin zawsze oszuka mój organizm, jak to jest ciepło ubrany. buty na obcasach, bo wtedy wolę swoje nogi, nie garbię się i czuję się pewniej.
4. Co sprawia, że czujesz się 100% kobietą?
- takie jedno dość szczególne spojrzenie mojego męża :)
5. Miasto czy wieś?
- wieś. mimo wszystko. a najlepiej małe miasteczko :)
6. Ulubiona bajka z dzieciństwa.
- trudno mi się zdecydować. niech będą Muminki. Buki się bałam, a jakże, ale mi to nie przeszkadzało w lubieniu tej bajki.
7. Będziesz/ Jesteś mamą pracującą zawodowo czy mamą zajmującą się domem?
- będę chciała pracować. ale chyba uda mi się pracować w domu i połączyć obie wersje :)
8. Bez czego nigdy nie wychodzisz z domu?
- torebka. nawet jak jest pusta, nie ma w niej telefonu i portfela, bo zapomniałam włożyć :)
9. Ulubiony sklep.
- eee... chyba targ, jeśli można go zaliczyć do sklepu.
10. Twój kosmetyk wszech czasów.
- chyba balsam Dove, który migocze. pachnie cudnie i przypomina mi czasy mojej studniówki, bo wtedy go stosowałam.
11. Co pomaga Ci zorganizować dzień?
- mówienie na głos. to znaczy ja sobie tłumaczę to tak, że mówię o tym Mysi-Gęsi. ale w podpunktach mówię do siebie, chociaż przed ciążą notowałam.
Ok. Poszło. A teraz pytania od Ady:
1. Czy jeśli miałabyś możliwość, przeżywałabyś inaczej swoją ciążę?
- chyba jeszcze więcej bym się ruszała, chociaż i była w ciągłym ruchu.
2. Możesz się nazywać szczęśliwą osobą?
- zdecydowanie tak ("3 x tak" :).
3. Jesteś spełniona zawodowo?
- jeszcze nie, ale mam plan, by się spełnić. wymaga on jednak trochę czasu.
4. Twoje hobby - opisz w kilku zdaniach.
- śpiewanie. uwielbiam, kocham i mogłabym to robić cały czas. i nie tak, że tylko pod prysznicem :). poza tym książki. uwielbiam dzięki nim zapominać o Bożym świecie. a, no i pisanie. także tegoż oto bloga.o.
5. Co było impulsem do powstania Twojego bloga?
- ciąża i zamiłowanie do gotowania, które powoli zaczynało mi wychodzić. teraz jeszcze trochę tematyka rodzicielska (niekoniecznie uzewnętrzniająca moje doświadczanie macierzyństwa) mnie napędza.
6. Czy jest coś co byś zmieniła w swoim życiu?
- hmm. jak na dość trudny charakter, w życiu powiodło mi się bajkowo. chyba nic by nie zmieniała.
7. Czy jesteś realistką czy marzycielką?
- absolutnie marzycielką. ale i obserwatorem rzeczywistości, więc to nie tak, że wciąż marzę o różowym jednorożcu, czy coś.
8. Jaką rolę w Twoim życiu odgrywa macierzyństwo?
- gra pierwsze skrzypce. wszystko się zmieniło i to ja musiałam się podporządkować a nie dziecko.
9. Poleć jakiegoś mało znanego fajnego bloga - do poczytania.
- hm. tylko jak tu napiszę, to może się ktoś oburzyć, że on przecież nie jest "mało znany". ryzykowne. powiedzmy, że te fajne blogi mam w nominacjach. i to te miałam Ci przysłać na priv.
10. Co sądzisz o blogosferze?
- pełno w niej gówna, "szajstwa" i żenady na najgorszym poziomie, a tak samo obfituje w perełki, kwiaty, które mogę zobaczyć i podziwiać właśnie tylko dzięki blogosferze.
11. Plany na przyszłość?
- dom jest w budowie, zaawansowanej. a także w dalszej, ale równie oczekiwanej przyszłości płyta i książka. ale to wiesz ;)
dobrnęłam do końca. teraz moje nominacje. uwaga, uwaga... (alfabetycznie)
1. bliżej mamy - blizejmamy.blogspot.com
2. herbaciana córa - ochamusume.blogspot.com
3. jj & the bear - jjandthebear.blogspot.com
4. raptularz mamy - raptularius-matris.blogspot.com
5. rocznik '85 - rocznik85.blogspot.com
6. smaczny dom - smacznydom.wordpress.com
7. mama bloguje pl (u Ciebie widziałam już nominacje, więc będę wdzięczna jak chociaż napiszesz, że one mnie też dostałaś) - mamablogujepl.blogspot.com
chyba tyle. jeśli chodzi o te blogi "mało popularne", czy coś.
a teraz najtrudniejsze: pytania dla nominowanych. będą bardzo nieoczywiste, bo taki mam kaprys, ot co.
1. robisz zdjęcie najlepszym aparatem na świecie. możesz zrobić tylko jedno. jaki będzie obiekt? (możesz tylko napisać co, a możesz opisać zdjęcie)
2. kwiaty cięte czy doniczkowe? i dlaczego?
3. największe osiągnięcie ostatniego roku (tylko nie, że dziecko, bo taka odpowiedź nie może konkurować ;)
4. ulubiona przyprawa?
5. jakim jesteś zwierzęciem (i dlaczego), kiedy stoisz w kolejce (np. w ostatnim tygodniu kwietnia w urzędzie skarbowym ;P)
6. najlepszy prezent na urodziny (albo Święta czy rocznicę - dowolnie)?
7. przed ciążą/ porodem myślisz, że chcesz, by to był/a chłopiec/dziewczynka, bo...
8. o czym, myślałaś/eś, kiedy w dzieciństwie dmuchałeś świeczki na torcie? spełniło się?
9. nie potrafię żyć bez... (chodzi o jakieś udogodnienie XX/XXI w.)
10. gdzie chcesz się znaleźć, kiedy wychodzisz z siebie, nerwów i przerasta Cię własne zmęczenie?
11. potrawa/ składnik/ coś do jedzenie, bez czego nie wyobrażasz sobie lodówki: musi być :).
udało się, udało!
no, jeszcze raz wielkie dzięki za nominacje i mam nadzieję, że i moje kogoś ucieszą...
Oj z tym fb to sa dwie strony medalu wszystko ma swoje plusy i minusy i trzeba z tego rozsądnie korzystać ja owszem dodaje sporo zdjeć mojej małej choć babcie twierdza ze za mało i domagają sie więcej u nas fb jest dość ważny mieszkamy za granica i większość rodziny nie wiedziałaby nawet jak mała wyglada gdyby nie fb wiem sa inne metody wysyłania zdjeć ale niestety starsze pokolenie opanowalo tylko fb i ewentualnie okazjonalnie skypa ale tez do poziomu odbioru rozmowy nic po za tym oczywiście sa to zdjęcia których nie powinna sie wstydzic takie na których wyglada normalnie a nie pol naga itp.
OdpowiedzUsuńTo prawda, oczywiście. Częstokroć jest to jedyna forma kontaktu i - tak jak w Twoim przypadku - możliwość zobaczenia jak to się dzieci zmieniają.
OdpowiedzUsuńJa miałam na myśli takie obsesyjne dodawanie różnych zdjęć i to często bardzo intymnych. To - według mnie - nie służy nikomu. Ani autorce/ właścicielce profilu/mamie, ani dziecku ani też znajomym na fb. I to jakie z tego tytułu są zagrożenia. To tak ze strony "niepokoi mnie to, co robią te mamy swoim dzieciom".
Reszta to moja subiektywna opinia (i nie tylko moja, z tego co wiem, ale tutaj piszę jako ja). Irytuje mnie postawa, która zmienia profil mamy w profil dziecka (bez zmiany imienia i nazwiska), wstawianie "myśli" dziecka (to już oczywiście jest moja opinia) i ci "tatusiowie fejsbukowi".
To tak w myśl zasady: lepszy niedosyt niż przesyt i żadna skrajność nie jest dobra.
Dziękuję Ci za komentarz!
Jak wiesz mam mało czasu na swojego bloga. Jest w "zawieszeniu" - wrócę, napewno... Za dużo dla mnie znaczy, ale nie o tym chce napisać. Nie odpuszczam lekturki moich ulubionych blogów - czytam Twój post, pytania które dostałaś od Katyi (wiesz, ze ja też nie wiem czy to się odmienia:D) i moje... I przychodzi taki fajny moment: czytam swoje pytanie i ... ja wiem co odpiszesz. Na oczy Cie nigdy nie widziałam, a kilka prywatnych wiadomości dają tyle co rozmowa z Tobą na żywo :) To bardzo pozytywne uczucie - mała odmiana od szarej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńOt takie moje małe przemyślenia ;)
Pozdrawiam Cię mocno :*
Kasiu, dopowiedziałam, jeszcze raz dziękuję za nominacje i zapraszam: http://mamablogujepl.blogspot.com/2014/04/w-kilka-zdan-dookoa-siebie.html
OdpowiedzUsuńJak słusznie zauważyłaś, w sieci nic nie ginie i osobiście bardzo skąpo dzielę się dziecinnymi zdjęciami. Jeżeli już maluchy towarzyszą jednemu z wpisów, to zdjęcia są małej rozdzielczości i odpowiednio zaznaczone. Generalnie nie ufam internautom.
Pozdrawiam :)
uwaga, wracam...i gratuluje..widze, ze urodzilas..i jestes w tym samym swiecie co ja:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za nominację, wkrótce odpowiem,
OdpowiedzUsuńCo do zdjęć. Powiem szczerze, że nie czytam (choć tu raczej właściwsze byłoby - nie oglądam) blogów, w których 90% treści stanowią zdjęcia. Choć zauważ, że takie blogi mają dużo obserwujących i komentujących. Jakoś nie przemawiają do mnie jednak te komentarze w stylu: jaka/jaki słodka/słodki... Sama wrzucam zdjęcia skąpo i rzadko. Mam podświadomą obawę, że ktoś to - mimo mojej prośby - skopiuje, rozpowszechni, etc. Na fb też wrzucam rzadko, ostatnio dałam 1 czy dwa z sesji, by - tak jak wspomniała mama z "modniezwozkiem" w komentarzu, mogli je ujrzeć ci " z daleka". Ale często robię tak, że po 2 tygodniach takie zdjęcia usuwam. Zależy.
Nie lajkuję tych wszystkich zdjęć z wymazanymi buziami typu pierwszy deserek, pierwsze cośtam, bo jestem zła wręcz na matki, które swoim dzieciom robią takie coś. Tak jak wspomniałaś za kilka lat może to być dla tych maluchów nieprzyjemne. Sama nie chciałabym, aby moje zdjęcia, na których moim zdaniem nie wyglądam odpowiedni, były przez kogoś wrzucane bez pytania mnie o zgodę. To są twarze naszych dzieci, a nie nasze. Ciekawe, czy gdyby odwrócić role i dziecku takiej jednej czy drugiej mamy pozwolić wrzucić zdjęcie w stylu: maja mama rano, z nieułożonymi włosami i bez makijażu, to te mamy też tak chętnie by je udostępniały jak udostępniają fotografie swoich dzieci w wannie, czy nie daj Boże nago etc...
Temat rzeka, w każdym razie wrzucając, trzeba zawsze poprzedzić kliknięcie "Dodaj" jakąś matczyną refleksją...
Pozdrawiam :***
No toś mi dała zagwozdkę... czy jestem już fejsbukniętą mamą, czy jeszcze nie? no dobra, fejsbukniętą akurat nie, ale blogniętą już na bank. Może Zocha mi wybaczy?
OdpowiedzUsuńdziękuję za nominację! zarumieniłam się od pięt po czubek głowy :D
a jako, że już nowego posta o LA produkować nie będę, odpowiem tutaj:
(nota bene - no pytania wymyśliłaś obłędne! kreatywność rządzi! :D)
1. robisz zdjęcie najlepszym aparatem na świecie. możesz zrobić tylko jedno. jaki będzie obiekt?
Zocha, nic na to nie poradzę... :)
2. kwiaty cięte czy doniczkowe? i dlaczego?
ani takie ani takie. Kwiaty w ogrodzie - te rabatkowe i te na krzewach i na drzewach - kocham! Ale w domu? czasem jakieś konwalie czy tulipany w wazonie się zjawią, na stałe tylko bonsai mieszka... wolę kwiaty żywe w ich naturalnym otoczeniu ;)
3. największe osiągnięcie ostatniego roku (tylko nie, że dziecko, bo taka odpowiedź nie może konkurować ;)
o kurcze, nie? hmm... chyba założenie bloga - bo to coś co rozgramia moje wieczorne lenistwo, daje szanse na uzewnętrznienie się i robienie czegoś "dla siebie" (póki powrót do tańczenia nie bardzo wchodzi w grę), a poza tym cały blogowy świat podrzuca mi masę pomysłów i motywuje do działania. Więc patrząc na wpływ "osiągnięcia" na moje życie - blog ma większy, niż np. powrót do pracy :)
4. ulubiona przyprawa?
nie mogę jednej, nie mogę! Kocham do szaleństwa: cynamon, imbir, kardamon, gałkę muszkatołową... a z niekorzennych chyba tandoori :) i natka pietruszki :P
5. jakim jesteś zwierzęciem (i dlaczego), kiedy stoisz w kolejce (np. w ostatnim tygodniu kwietnia w urzędzie skarbowym ;P)
Leniwcem. ale nie dlatego, że śpię, tylko dlatego, że przybieram coraz dziwniejsze pozycje... :P
6. najlepszy prezent na urodziny (albo Święta czy rocznicę – dowolnie)?
książka... i niespodziewany wyjazd.
7. przed ciążą/ porodem myślisz, że chcesz, by to był/a chłopiec/dziewczynka, bo…
wcale o tym nie myślę :) było mi zupełnie wszystko jedno, byle donosić zdrowo :)
8. o czym, myślałaś/eś, kiedy w dzieciństwie dmuchałeś świeczki na torcie? spełniło się?
ha. niestety. ani rodzeństwa nie "otrzymałam", ani wynalazcą nie zostałam...
9. nie potrafię żyć bez… (chodzi o jakieś udogodnienie XX/XXI w.)
...telefon na równi z internetem. niestety.
10. gdzie chcesz się znaleźć, kiedy wychodzisz z siebie, nerwów i przerasta Cię własne zmęczenie?
w Kasaharze...
11. potrawa/ składnik/ coś do jedzenie, bez czego nie wyobrażasz sobie lodówki: musi być :).
ha, utrudniłaś tą lodówką... bo tak ogólnie to ryż, ale w lodówce - jajka i parmezan. :)
Czekam z niecierpliwością na odpowiedzi :)
OdpowiedzUsuńKwestia wstawiania zdjęć własnych dzieci jest - powiedzmy delikatnie - dyskusyjna. Jeśli dziecko nie będzie się go wstydziło, to wszystko gra. To już kwestia własnej oceny - podejście do prywatności. Ładne zdjęcia w plenerze, artystyczne - nikogo nie krzywdzą. Sama nie wstawiłam jeszcze ani jednego zdjęcia tutaj. Na fb mam kilka, z tzw. przyzwoitości. Sama niestety widziałam zdjęcia - umówmy się - kontrowersyjne. I nie wiem, czy czuję wstręt do takiego przedmiotowego podejścia do dziecka i do takiego lekkiego założenia, ze wszystkim na fb będzie się ono podobało, czy strach. Przecież nie tylko ja je oglądam. W google wyskoczy Ci wszystko, nawet jeśli sam profil na fb masz zablokowany.
Temat-rzeka, zgadzam się. Ale myślę, że warto o tym dyskutować...
Widziałam Twoje zdjęcia i pewnie nie weszłabym na Twoją stronę drugi raz, gdybym zaliczała Cię do tej kategorii mam :)
OdpowiedzUsuńTwoje fotografie się urocze i w żaden sposób nie stawiają dziecka w złym świetle. A to, że je wstawiasz to kwestia, jak już pisałam odpowiadając na komentarz Joasi, gustu. Ja nie lubię wstawiać zdjęć, co nie znaczy, że kiedyś nie pojawi się tu zdjęcie małej Mysi.
Możesz mi wierzyć lub nie, ale też jakąś "blogową mamą" nie jesteś. Nie, no jesteś :). Ale nie w tym pejoratywnym znaczeniu tego określenia. Jestem przekonana, że nie raz weszłaś (przypadkiem, bądź nie) na blog mamy, która rejestruje każdy dzień, chwilę, osiągnięcie i okrasza nie tylko mnóstwem zbędnych (utrudniających czytanie) emotikon, zdrobnień i ... zdjęć dziecka w każdej sytuacji. W każdej, podkreślam. I to jest złe, moim skromnym zdaniem. No :).
Co do odpowiedzi - bardzo dziękuję za nie! I niby tak się nie znamy, ale na tyle często wchodzę na Twojego bloga, że odpowiedzi prawie jakbym podejrzewała, że coś w tym stylu będzie :) To bardzo miłe uczucie! Pozdrawiam serdecznie!
Cudnie, cudnie! Od razu słoneczniej na zewnątrz. Nawet jeśli jest kompletnie szaro, zimni i pada deszcz :)
OdpowiedzUsuńTak, mam i to doświadczenie za sobą. Dziś wydaje mi się, że - no, życie, jak jesteś w ciąży to urodzić Ci przyjdzie kiedyś. Ale długo miałam takie dziwne uczucie, ze "jak to? ja? urodziłam? że takie rzeczy się zdarzają i ... mnie też ?!" No, długo nie mogłam uwierzyć :)
Czyli możemy sobie podać rękę! Z niecierpliwością czekam na kolejny wpis, kochana!
Czytałam, czytałam - dzięki za odpowiedzi - bardzo satysfakcjonujące :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, można przecież wrzucić zdjęcia ładne - w końcu prowadząc bloga o takiej tematyce można sobie na nie pozwolić. Ale też zwróciłaś uwagę na dobrą rzecz: zabezpieczać się. Nie tylko przed kradzieżą zdjęć, ale np wstawiać w małej rozdzielczości, by nie można było zrobić dokładnego powiększenia i użyć do... niecnych celów.
W całym tym światku jest pełno wartościowych rzeczy i odciąć się od tego, to jak samobójstwo i utrata czegoś ważnego na pewno. Ale to jak z jazdą samochodem i nadrzędna zasada ograniczonego zaufania. Masz prawo wymagać od innych uczestników ruchu przestrzegania zasad, ostrożności i prawidłowego poruszania się, ale zawsze musisz mieć na uwadze to, że ktoś może nagle zlekceważyć je.
Pozdrawiam cieplutko mimo parszywej pogody :)
Właśnie widzę, że troszkę ograniczyłaś aktywność, ale nie martw się, jak ogarniesz, co trzeba znajdziesz i na to czas.
OdpowiedzUsuńKiedy przeczytałam Twój komentarz to tak mi się ciepło na sercu zrobiło, nie masz pojęcia! To tak, jakbyśmy się znały, nie z sieci - tak po prostu. To fantastyczne uczucie. Zwłaszcza jeśli uświadomisz sobie, że gdybyśmy żyły w innych czasach, nie miały Internetu - w życiu byśmy się nie poznały. A tak - zobacz - prawie wiesz, co odpowiem :)
PS. Miałam trudny czas ostatnio - obrona. Udało się, edukacja na tym poziomie zakończona. Teraz przerzucam się na języki, chcę pozdawać egzaminy państwowe, by potwierdzić ich znajomość :)
Ale też nadrabiam w czytaniu zaległych postów, odp na maile, komentarze itd., więc oczekuj i ode mnie lada dzień odpowiedzi na fb!:)
Pozdrawiam najserdeczniej! :*
[…] walka w kuchni – drugie oblicze […]
OdpowiedzUsuń[…] walka w kuchni – drugie oblicze […]
OdpowiedzUsuńGaleria fb to dla wielu "stary album na zdjęcia"... To w nim powinny się znaleźć zdjecia dzieci i ich rodziców... Te z pierwszej kupki... I z usmarowaną jedzeniem buzią... Pierwsza kąpiel.
OdpowiedzUsuńNie jestem jeszcze matką, ale wiem, że nie zrobię kiedyś krzywdy swojemu dziecku w taki oto sposób! Bo sama nie chciałabym zobaczyć siebie w takich sytuacjach...
W czasach kiedy nawet telefonem możemy robić zdjęcia, nikt nie zastanawia się nad tym czy owe zdjęcie będzie cudowną pamiątką...
Róbmy cudowne zdjęcia! I wkładajmy je do albumów, żeby potem chwalić się nimi z najbliższymi...